Ten żart pojawił się w czasach, gdy skoczek bił kolejne rekordy. Ostatni sezon, znacznie słabszy niż poprzedni, nie osłabił wcale jego pozycji marketingowej.
Specjaliści wyliczają, że Małysz zarabia dobrze ponad dwa miliony złotych za sezon sprzedając powierzchnię reklamową na swoim kombinezonie i kasku.
Najwięcej płaci Red Bull. Druga w kolejności jest firma ubezpieczeniowa Generali, tuż za nią Lotos. Wyniki sondaży potwierdzają słuszność tej strategii. Prawie 40 procent ankietowanych kojarzy Małysza właśnie z Red Bullem, niespełna 13 procent z Goplaną, którą kiedyś reklamował, a 8,5 procent z Pocztą Polską, z którą dawno się rozstał.
Specjaliści powtarzają, że sponsoring może być tańszy od tradycyjnej reklamy. I podają przykład koncernu ING, który sponsorował konkurs skoków w Zakopanem. Jak wyliczono marka tego koncernu była podczas transmisji telewizyjnej pokazywana na tyle często, że podobny czas reklamowy wart byłby około 30 milionów złotych. A ING za sponsorowanie tego konkursu zapłaciła niespełna milion.
Nie ma też wątpliwości, że najatrakcyjniejsi reklamowo są sportowcy, którzy sukces potrafią przełożyć na popularność, tacy jak Robert Kubica, nowa gwiazda F1 i przyszły król reklam, Otylia Jędrzejczak, mistrzyni pływania, i Mariusz Pudzianowski, strongman, jakiego jeszcze nie było.