Reklama
Rozwiń

Nikt nie chce być faworytem

To będzie mecz dwóch zdziwionych drużyn: Portugalczyków tym, że idzie im tak dobrze, i Niemców – że tak źle

Publikacja: 19.06.2008 03:41

Nikt nie chce być faworytem

Foto: AFP

Miała być druga „Sommermärchen”, ale zamiast powtórki letniej bajki z mundialu 2006 jest „Rumpelmärchen”, opowieść o toczeniu się z łoskotem do celu. Awans z grupy, którą sami Niemcy uważali za najsłabszą w turnieju, zapewnił dopiero strzał Michaela Ballacka w meczu z Austrią.

Drużyna gra apatycznie, ociężale, Mario Gomez nie potrafi strzelić do pustej bramki. Torsten Frings ma pęknięte żebro i dopiero dziś się okaże, czy będzie mógł zagrać, Lukasa Podolskiego boli łydka, trener Joachim Löw wczoraj został zawieszony przez UEFA na jeden mecz po kłótniach z sędziami w Wiedniu. Nikt teraz nie wspomina, że celem było mistrzostwo Europy, sam awans do półfinału będzie sukcesem w sytuacji, gdy po drodze trzeba pokonać Portugalczyków.

Jeśli jest coś, co daje Niemcom nadzieję na zwycięstwo, to przewrotnie właśnie styl zwycięstwa nad Austrią. Do poniedziałku nie byli pewni, czy „drużyna z laptopa”, jak nazywają zespół Löwa, potrafi w ogóle wygrywać po niemiecku: dając z siebie tak niewiele. Trener obiecywał przecież, jak jego poprzednik Jürgen Klinsmann, że Niemcy mają się teraz kojarzyć inaczej. Atakować, cieszyć oko, strzelać dużo bramek. Tak było do tego turnieju, ale po meczu z Polską stało się coś złego.

Löw szuka sposobu na przebudzenie drużyny i nawet jeśli kontuzjowani zdążą się wyleczyć (Frings ma mniejsze szanse, może go zastąpić Thomas Hitzlsperger), będzie przynajmniej jedna zmiana. Mario Gomez ma usiąść na ławce, do składu wróci Bastian Schweinsteiger, a Podolski z pomocy przejdzie do ataku.

Portugalczycy są w zupełnie innych nastrojach. Po mękach w eliminacjach byli przygotowani na kłopoty, ale turniej zaczęli świetnie. Awansowali po dwóch meczach, przeciwko Szwajcarii mogli wystawić rezerwowych. Cristiano Ronaldo miał wielki mecz z Czechami, Deco wraca do dawnej formy, środkowi obrońcy są niezawodni. Tylko bramkarz Ricardo broni niepewnie, ale akurat pod tym względem Niemcy nie czują się dużo silniejsi.

W Neuchatel, gdzie mieszka portugalska reprezentacja, codziennie jest święto, a kibice śpiewają hymn nawet przed początkiem treningów. Porażka ze Szwajcarią tego nie zmieniła.

– Ten mecz nie miał żadnego znaczenia. Teraz wracamy na poziom ze spotkań z Turkami i Czechami – mówi Simao Sabrosa. Nie chce się jednak zgodzić, że to Portugalczycy są faworytem.

– Słyszeliśmy takie wypowiedzi Niemców, ale to tylko gra nerwów przed meczem – odpowiada.

– To rywale będą faworytami, pokonali nas w meczu o trzecie miejsce mundialu 2006 – dodaje Nuno Gomes. Dziennikarze cytowali mu rzekome wypowiedzi Jensa Lehmanna o tym, że zna wszystkie sztuczki Cristiano Ronaldo, ale też nie dał się sprowokować. – Tą drogą nie pójdziemy. Wszystkie chwyty są dozwolone, by wytrącić rywala z równowagi, ale my chcemy wygrać na boisku – mówił, pokazując napis „Respect”, który UEFA umieściła na koszulkach wszystkich drużyn.

Bazylea leży kilkanaście kilometrów od niemieckiej granicy, ale Portugalczycy nie będą na trybunach w mniejszości, bo w Szwajcarii mieszka wielu imigrantów z tego kraju. Bardziej niż o doping portugalscy piłkarze martwili się o murawę. Była tak zniszczona po meczach grupowych, że ją wymieniono. Nowa przyjechała z Holandii w 36 ciężarówkach. – Pierwsze wrażenia mam nie najlepsze – mówił o stanie boiska Nuno Gomes.

Luiz Felipe Scolari murawą się nie przejmuje, bo – jak mówi – to taki sam problem dla obu drużyn. Michaela Ballacka, z którym spotka się w lipcu w Chelsea, szanuje i podziwia, ale jego piłkarze nie będą mu poświęcać więcej uwagi niż innym Niemcom. Martwi go coś innego. Po jednym z pytań kazał słuchaczom poczekać chwilę, sięgnął do jednej kieszeni, potem do drugiej i wyciągnął kartkę. – Niemcy. Numer 17 (Mertesacker – red.): 198 cm wzrostu. Metzelder 194 cm. Klose 182 cm. Ballack 188 cm. A ja mam w składzie piłkarzy po metr dwadzieścia. Gdybym się bał tylko Ballacka, to daleko byśmy nie zaszli.

Portugalia: Ricardo – Bosingwa, Pepe, Carvalho, Ferreira – Petit, Deco, Joao Moutinho, Cristiano Ronaldo, Simao – Nuno Gomes.

Niemcy: Lehmann – Friedrich, Metzelder, Mertesacker, Lahm – Fritz, Ballack, Frings, Schweinsteiger – Klose, Podolski.

Miała być druga „Sommermärchen”, ale zamiast powtórki letniej bajki z mundialu 2006 jest „Rumpelmärchen”, opowieść o toczeniu się z łoskotem do celu. Awans z grupy, którą sami Niemcy uważali za najsłabszą w turnieju, zapewnił dopiero strzał Michaela Ballacka w meczu z Austrią.

Drużyna gra apatycznie, ociężale, Mario Gomez nie potrafi strzelić do pustej bramki. Torsten Frings ma pęknięte żebro i dopiero dziś się okaże, czy będzie mógł zagrać, Lukasa Podolskiego boli łydka, trener Joachim Löw wczoraj został zawieszony przez UEFA na jeden mecz po kłótniach z sędziami w Wiedniu. Nikt teraz nie wspomina, że celem było mistrzostwo Europy, sam awans do półfinału będzie sukcesem w sytuacji, gdy po drodze trzeba pokonać Portugalczyków.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku