„Pożeraczem ludzi” nazwała go pierwsza żona. Dla Reinholda, z którym zamieszkała w skromnym domu w Alpach, porzuciła męża barona, troje dzieci, życie w zamku pośród niemieckiej arystokracji. Towarzyszyła pasjom Messnera przez kilka lat, jako luksusowa sekretarka o rozległych kontaktach, oczekująca na jego powroty z gór. Odeszła, choć pozostała w ich alpejskim domu. To Reinhold wyruszył dalej.
Messner rozstawał się w atmosferze skandalu ze wszystkimi partnerami pionierskich wyczynów: trawersowania w stylu alpejskim dwóch ośmiotysięczników, wspinaczce bez tlenu na szczyt Mount Everest, przejścia na nartach Antarktydy od brzegu do brzegu przez biegun.
Dzięki dochodom z prelekcji i swoich książek wydawanych w milionach egzemplarzy mógł kupić 800-letni zamek we włoskiej części Tyrolu południowego, krainy, którą uważa za ojczyznę.
Zamek-muzeum Juval i jego gospodarza uwielbiają turyści, nie lubią władze i mieszkańcy regionu. Alpinista, wspomagany przez entuzjastów, zakłada sieć Muzeów Górskich Messnera w zrujnowanych zamkach, fortach i zakątkach Tyrolu Południowego. Projekt, na który wydaje własne pieniądze i nazywa 15. ośmiotysięcznikiem, także budzi sprzeciw lokalnej społeczności.
Gdy cztery lata temu powstawała autobiografia „Moje życie na krawędzi”, Messner miał 60 lat. Bez skrępowania opowiadał o drastycznych szczegółach przeszłości. Ojciec był nauczycielem i kierownikiem szkoły w dolinie Villnos. Żeby utrzymać dziewięcioro dzieci, rodzina hodowała króliki i kury. Reinhold ciężko pracował od szóstego roku życia. „Zabijanie i skubanie drobiu odrabialiśmy jak szkolne zadania domowe” – wspomina codzienną rzeź. Zabijał profesjonalnie, oszczędzając ptakom cierpienia.