Wyszedł na matę w czwartek po południu, gdy czekanie na jakikolwiek sukces stało głównym zajęciem polskiej ekipy. Zaczął efektownie, od dwóch zwycięstw przez ippon nad Chińczykiem i Argentyńczykiem. W ćwierćfinale czekał Holender Henk Grol, mistrz Europy 2008. Matyjaszek nie lubi z nim walczyć. Porażka przez ippon nie wykluczała dalszych startów, tylko Grol musiał dalej wygrywać. Udało się – Polak dostał drugą szansę. Wykorzystał ją, pokonał w repasażach Brazylijczyka Luciano Correę, Węgra Daniela Hadfiego i stanął do walki o brąz.

Medal uciekł Polakowi sprzed nosa. Mowlud Miralijew z Azerbejdżanu dostał karę za pasywność, potem wykonał akcję, którą sędziowie zaliczyli na yuko. Matyjaszek musiał atakować, stracił jeszcze przez sędziów kilkanaście sekund, gdy za wolno zatrzymali zegar po jednej z przerw. – Aż mi serce pęka. To była życiowa szansa, następnej takiej pewnie nie będzie, mam już 30 lat. Azer był odrobinę lepszy, ja już w końcówce nie miałem sił. Jestem astmatykiem i alergikiem, to powietrze dało mi się we znaki. Mistrzów olimpijskich w judo mamy pięciu, medalistów też niewielu, a tylko ich się pamięta. Żal będzie wracał nie raz – mówił Polak po walce i trudno było się nie zgodzić.