Zamiast wielkiego finału sezonu żużlowego był wielki wstyd. Organizatorzy położyli na stadionie Veltins Arena przywiezioną z Danii nawierzchnię, która przemokła w czasie transportu. Toru nie dało się osuszyć ani na piątkowe, ani na sobotnie treningi.

Po dyskusjach z dyrektorem cyklu Ole Olsenem Nicki Pedersen, Leigh Adams i Jason Crump wykonali w sobotę po południu kilka okrążeń, lecz ich opinia była miażdżąca: nie da się jeździć, będą wypadki. Narada zainteresowanych stron za zamkniętymi drzwiami biura zawodów była dość krótka i przyniosła zaskakującą decyzję: ostatnie zawody cyklu odbędą się 18 października w Bydgoszczy.

Nie będzie zmiany listy startowej, nie będzie przyznawania nowej dzikiej karty. Bydgoscy działacze po prostu zgodzili się przejąć imprezę w wersji niemieckiej.

Większość sportowców przyjęła decyzję z ulgą. Trudno także nie zauważyć, że nad Brdą szanse Tomasza Golloba na brązowy medal MŚ są większe niż w Gelsenkirchen.