Kierowca McLarena zapowiadał przed Grand Prix Japonii, że teraz nie będzie już walczył za wszelką cenę o wygranie każdego wyścigu – a to właśnie zgubiło go przed rokiem. – Skupiam się na walce o mistrzostwo i zdobywaniu punktów dla zespołu – mówił przed startem w Fuji.
Jednak zaledwie po kilkuset metrach niedzielnej Grand Prix Brytyjczyk pokazał, że w krytycznych sytuacjach łatwo traci zimną krew. Zepsuł start z pole position i dał się wyprzedzić Kimiemu Raikkonenowi, ale Fin nie stanowi dla niego żadnego zagrożenia w walce o tytuł. Główny rywal Felipe Massa po niezbyt udanych kwalifikacjach ruszał do wyścigu z piątego pola – wystarczyło dojechać do mety przed Brazylijczykiem, aby zwiększyć przewagę przynajmniej do ośmiu punktów. Hamilton miał jeszcze w rezerwie Heikkiego Kovalainena – drugi kierowca McLarena po starcie z trzeciego pola mógłby kontrolować poczynania Massy i pozwolić Brytyjczykowi na ucieczkę i walkę o zwycięstwo.
Hamilton szybko zapomniał jednak o przedwyścigowych zapowiedziach i już na pierwszym zakręcie postanowił odzyskać prowadzenie. Błąd kosztował go utratę kilku pozycji, a dodatkowo sędziowie ukarali go przejazdem przez pas serwisowy za wypchnięcie Raikkonena z toru.
Lider mistrzostw świata nie wywiózł z Japonii ani jednego punktu. Przed wyścigiem wydawało się, że bez problemu powiększy przewagę nad Massą, ale kierowca Ferrari dzięki siódmej lokacie zmniejszył stratę do pięciu punktów. W dodatku w wyścigu o tytuł cały czas się liczy też Robert Kubica, który po zajęciu drugiego miejsca traci do Hamiltona 12 punktów, przy 20 możliwych do zdobycia.
Massa – wicelider punktacji – także się nie popisał rozważną jazdą. Już na drugim okrążeniu, próbując obronić się przed atakiem Hamiltona, uderzył w tylne koło McLarena. Brytyjczyk wykręcił piruet i spadł na ostatnie miejsce, a Massa dostał za ten manewr karę. – Wjechałem normalnie w zakręt, a on mocno mnie uderzył. Myślę, że celowo – skarżył się Hamilton.