– Nie wiem, gdzie będę jeździł w przyszłym sezonie – mówił Kubica w stolicy. Nie wykluczył nawet pozostania w obecnej ekipie, która czeka na akceptację złożonego przez Petera Saubera zgłoszenia do mistrzostw świata.
Trudno się dziwić kierowcy, że trzyma język za zębami, i można się jedynie domyślać, jak zajęty jest jego menedżer Daniele Morelli. Kubica w Ferrari? To brzmi jak bajka.
Włoski zespół, walczący o trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów, w ostatnich dwóch wyścigach mógł liczyć tylko na Kimiego Raikkonena. Luca Badoer dwukrotnie przyjechał ostatni i na dobre musi się pożegnać z marzeniami o dokończeniu sezonu za kierownicą ferrari.
Felipe Massa do końca roku nie wróci już do kokpitu, Ferrari szuka zatem kolejnego zastępcy. Wątpliwe jest, aby szansę dostał drugi rezerwowy kierowca zespołu Marc Gene. Team potrzebuje uznanego kierowcy, najlepiej bez jasnej przyszłości w Formule 1, bo Massa wyzdrowieje, hiszpański bank Santander przyciągnie do Scuderii Fernando Alonso, a Raikkonen może się nie zgodzić na odejście i w Maranello nastąpi klęska urodzaju – po prostu zabraknie wolnych kokpitów. Być może w tej sytuacji Ferrari uzna jednak, że lepiej nie dokładać do tej wybuchowej mieszanki kolejnego składnika – Kubicy.
Wyniki burzy mózgów w Ferrari poznamy prawdopodobnie dziś. Włoscy dziennikarze są gotowi się zakładać, że na Monzy 13 września w drugim ferrari zasiądzie polski kierowca. Ale Giancarlo Fisichella, który w Spa zdobył dla Force India pierwsze w historii punkty, także ma apetyt na założenie czerwonego kombinezonu. Zwłaszcza że Force India nie uregulowało w pełni należności za dostawy silników Ferrari za zeszły sezon, więc Włosi – chcąc przejąć Fisichellę – mają w ręku mocny argument.