[link=http://blog.rp.pl/blog/2009/12/22/karol-stopa-zasada-zlotego-srodka/]skomentuj na blogu[/link]
Rumunka Sorana Cirstea, zamiast rzucić się w ramiona trenerom Adidasa, przeszła do paryskiej akademii Patricka Mouratoglou. Trafiła pod skrzydła Vladimira Platenika. Czechowi znudziły się kaprysy i miłosne podboje podopiecznej Dominiki Cibulkovej ze Słowacji. Sam właściciel akademii, po przygodach z Cypryjczykiem Marcosem Baghdatisem i Rosjanką Anastazją Pawluczenkową, zajął się Francuzką o irańskim rodowodzie Aravane Rezai. Wzmocnił też stajnię Jeleną Dokic. Australijka postawiła mu jeden warunek. Przyjedzie z trenerem i przyjacielem Borną Bikicem. W ślady wielkiego rodaka Rogera Federera poszedł Stanislas Wawrinka, który poślubił właśnie Ilham Vuilloud, a w lutym zostanie ojcem. Być może, jak Federer, też podwójnym. W Pucharze Davisa Helweci będą mogli zacząć traktować rywali po ojcowsku. 65-letni Larry Ellison, trzeci na liście najbogatszych Amerykanów, założyciel i prezes korporacji Oracle, nabył komplet praw do turnieju w Indian Wells. O emeryturze myśli Lleyton Hewitt, bo otworzył agencję ze swym dotychczasowym menedżerem Davidem Drysdalem. Jako pierwsza umowę z firmą podpisała australijska nastolatka Olivia Rogowska.
Nie ma dnia, by z internetowych portali nie wylewała się rzeka takich ploteczek i sensacyjek. Zastanawia mnie podczas telewizyjnego komentarza, co tak naprawdę powinno być solą opowieści o moim sporcie. Jakie informacje są ważne dla relacji, a jakie można sobie darować. Mecz ma swoją dramaturgię, zachwyca spektakularnymi akcjami albo nudzi, kiedy nagromadzenie banalnych błędów robi się zbyt duże. Korcą techniczne analizy, rozkładanie na czynniki pierwsze odbić i reakcji zawodnika. Czasem istotny jest kontekst historyczny, wspomnienie sprzed lat albo pojedynek rozegrany wcześniej w turnieju. Innym razem na pierwszy plan wysuwają się zdrowie gracza i konsekwencje kontuzji. Nudny mecz lub pokazana w bliższym planie konkretna postać to okazja, by łowić w rzece informacyjnych ciekawostek.
Wiadomo, że są pojedynki, podczas których ważny jest tylko odgłos mistrzowskiej rakiety. Ale są i takie, od których ciekawsza jest nawet banalna opowieść o wczorajszej kolacji. Jedyna do przyjęcia wydaje się zasada złotego środka. Wszystkiego po trochu, w odpowiednim momencie i rozumnej dawce.
Wesołych świąt, a po świętach wraca tenis.