Polacy na dobre utknęli w 1. Dywizji, bo tak nazywa ten szczebel rozgrywek Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie (IIHF). Kiedyś mówiło się o naszych hokeistach, że są za słabi na grupę A, ale za mocni na B. W ostatnich latach jednak przestali krążyć między elitą (16 drużyn) a 1. Dywizją (12 drużyn w grupach A i B rywalizujących oddzielnie, do MŚ awansują ich zwycięzcy), bywało nawet, że mieli poważne kłopoty z utrzymaniem się w drugiej lidze światowego hokeja.
Awansowi do elity nie pomogło także własne lodowisko – tak było sześć lat temu, kiedy 1. Dywizja kolejny raz gościła w Polsce (Gdańsk), i przed rokiem w Toruniu. Polska grała tam pod wodzą szwedzkiego trenera Petera Ekrotha, w sprawy reprezentacji bardzo zaangażowali się nasi dwaj byli gracze NHL Mariusz Czerkawski i Krzysztof Oliwa, kibice zdzierali gardła podczas meczów biało-czerwonych, ale nic z tego nie wyszło. Podopieczni Ekrotha okazali się słabsi od Włochów, Ukraińców i Brytyjczyków. Wyprzedzili tylko Holendrów i Rumunów. Miał być awans, a był blamaż.
Teraz Polacy zmierzą się w Lublanie w grupie B ze Słowenią, Węgrami, Koreą Południową, Chorwacją i Wielką Brytanią. Awans do mistrzostw 2011 roku daje tylko pierwsze miejsce. W opublikowanym po igrzyskach w Vancouver rankingu IIHF Polska znalazła się na 22. miejscu, niższym niż Słowenia (18.) i Węgry (20.), ale wyższym niż pozostała trójka rywali.
Polska kadra oparta jest na zawodnikach mistrza kraju – Wojasa Podhale Nowy Targ oraz Cracovii i GKS Tychy. Trenuje ją Wiktor Pysz, ostatni, któremu udało się wprowadzić reprezentację do elity. Polska nie jest faworytem. O pierwsze miejsce powinny walczyć Słowenia i Węgry – spadkowicz z ubiegłorocznych MŚ. To właśnie meczami z tymi drużynami hokeiści Pysza zaczną turniej.
W miniony weekend Polacy rozegrali w Kijowie spotkania z Ukrainą (17. w rankingu IIHF) – zespołem skuteczniej od nich dobijającym się do elity. Pierwsze przegrali 1:5, drugie tylko 1:2.