Czarują od święta, nigdy nie zawodzą

Przed finałem mundialu: Dirk Kuyt i Sergio Busquets

Publikacja: 11.07.2010 01:01

Dirk Kuyt

Dirk Kuyt

Foto: AFP

Gdy się patrzy na Kuyta, stają przed oczami stare zdjęcia z książek o futbolu: o grze klasy robotniczej, dawnym etosie piłkarza i napastnikach, którzy bramki strzelali między zmianami w fabryce. Fryzura – senny koszmar stylisty. Uszy odstające jak u Ernesta Wilimowskiego, nogi krzywe nawet jak na piłkarską normę, reszta niepozorna. Nie zachwyca techniką, walczy z piłką, a nie ją głaszcze, nie strzela pięknych goli, od kiedy przeniósł się z ligi holenderskiej do angielskiej w ogóle zdobywa ich dużo mniej. Jest szybki, ale bez przesady. Jego siła to pracowitość, instynkt, zdrowie, zupełny brak egoizmu i to, że może zagrać w każdym miejscu na połowie rywali. Czy jako napastnik, czy pomocnik – wszędzie będzie biegał bez przerwy. Jak straci piłkę, pierwszy się rzuci na rywala. „USA Today” nazwał go „oszalałą kulką z flipperów”.

– Kuyt ciągle jest w ruchu, w ataku i obronie. Dzięki niemu grający po jego stronie boiska Giovanni van Bronckhorst, który tak naprawdę nie jest obrońcą i już kończy karierę, na tym mundialu gra świetnie – mówią holenderscy dziennikarze. Z ofensywnych piłkarzy tylko Wesley Sneijder grał w RPA dłużej od Kuyta. W każdej rundzie pucharowej piłkarz Liverpoolu miał kluczową asystę. Podanie do Sneijdera na 2:0 w meczu ze Słowacją, podbicie piłki w ćwierćfinale z Brazylią tak, że Sneijder mógł ją uderzyć do bramki, podanie do Arjena Robbena przy jego golu z Urugwajem. W meczu z Brazylią Kuyt nie pozwolił się rozpędzić Maiconowi, dziś ma być przeszkodą dla Sergio Ramosa. – Może to jest właśnie moja siła, że jestem tak różny od innych piłkarzy reprezentacji. Trzeba się uzupełniać – mówi Kuyt.

Przez osiem lat w holenderskiej Eredivisie – najpierw w Utrechcie, potem Feyenoordzie – opuścił ledwie dziewięć spotkań. Jako jedyny wystąpił we wszystkich meczach za kadencji trenera Berta van Marwijka. Gdy van Marwijka zapytano dlaczego, odpowiedział: – Gdy Rafael Benitez był trenerem Liverpoolu, na kartce ze składem zawsze jako pierwsze nazwisko wpisywał: Dirk Kuyt. Kropka.

[srodtytul]Zawór bezpieczeństwa [/srodtytul]

Sergio Busquets aż tak niepozorny jak Kuyt nie jest, gra też na innej pozycji. To jedyny pomocnik wychowany przez barcelońską La Masię dla pierwszej drużyny, który mierzy więcej niż 180 cm. Jest wyższy o blisko pół głowy od ojca, Carlosa Busquetsa, też wychowanka Barcelony i jej bramkarza w latach 90. Jak na swój wzrost biega elegancko, w uszach ma dwa kolczyki, nie spuszcza wzroku przy wywiadach. Łączy ich to, że nie robiąc z pozoru nic wyjątkowego na boisku, stali się swoim drużynom niezbędni.

Tylko postronni kibice pytają od czasu do czasu, czy naprawdę nie da się grać bez takiego nosiwody, trenerzy nigdy. Vicente del Bosque, zapatrzony w Busquetsa od czasu, kiedy przyglądał się reprezentacjom młodzieżowym Hiszpanii, powiedział niedawno, że gdyby znowu miał zostać piłkarzem, to takim jak Sergio. Czyli takim, który oczaruje od święta, ale nigdy nie zawiedzie. Nie ma goli i asyst, ale nie popełnia błędów – zupełnie inaczej niż jego ojciec, który zasłynął głównie z pomyłek w bramce. Busquets do pierwszego składu Barcelony awansował, gdy trenerem został Pep Guardiola, w kadrze zastąpił Marcosa Sennę, mistrza Europy z 2008. W obu drużynach ma podobne zadanie: być zaworem bezpieczeństwa przed obroną. Zawsze być gotowym zabrać piłkę i przynieść ją pod nogi Xaviemu albo Inieście.

[srodtytul]Księżniczka i anioł [/srodtytul]

Busquets dorastał przy Camp Nou i drogę kariery miał oczywistą. Jeśli Hiszpan gra w Barcelonie, to reprezentacja się o niego wcześniej czy później upomni. Kuyt pochodzi z Katwijk nad Morzem Północnym. Kilka kilometrów dalej leży Noordwijk, gdzie zwykle zbiera się na zgrupowania reprezentacja Holandii. Ale żeby do niej trafić, najpierw musiał się przenieść z lokalnego amatorskiego klubu Quick Boys do FC Utrecht. Debiutował w kadrze u Marco van Bastena, z nim był na mistrzostwach świata 2006 i Europy 2008, jest jednym z ulubieńców kibiców Holandii.

Po półfinale z Urugwajem księżniczka Maxima, żona następcy tronu Willema Alexandra, odwiedziła szatnię i na widok Kuyta krzyknęła: „Dirk, każdego z was lubię, ale ty jesteś moim aniołem!”. Dla Busquetsa to dopiero pierwszy turniej, królowa Zofia po półfinale bardziej była zainteresowana Carlesem Puyolem w ręczniku, ale może i na niego przyjdzie kiedyś czas.

[i]Paweł Wilkowicz z Johannesburga [/i]

Gdy się patrzy na Kuyta, stają przed oczami stare zdjęcia z książek o futbolu: o grze klasy robotniczej, dawnym etosie piłkarza i napastnikach, którzy bramki strzelali między zmianami w fabryce. Fryzura – senny koszmar stylisty. Uszy odstające jak u Ernesta Wilimowskiego, nogi krzywe nawet jak na piłkarską normę, reszta niepozorna. Nie zachwyca techniką, walczy z piłką, a nie ją głaszcze, nie strzela pięknych goli, od kiedy przeniósł się z ligi holenderskiej do angielskiej w ogóle zdobywa ich dużo mniej. Jest szybki, ale bez przesady. Jego siła to pracowitość, instynkt, zdrowie, zupełny brak egoizmu i to, że może zagrać w każdym miejscu na połowie rywali. Czy jako napastnik, czy pomocnik – wszędzie będzie biegał bez przerwy. Jak straci piłkę, pierwszy się rzuci na rywala. „USA Today” nazwał go „oszalałą kulką z flipperów”.

Pozostało 80% artykułu
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?