Wyścig o Grand Prix Niemiec zakończył się kontrowersyjnym dubletem Ferrari, po którym włoski zespół musi zapłacić 100 tys. dolarów kary za „ustawienie” wyników. Robert Kubica zdobył sześć punktów za siódme miejsce.
Niemieccy kibice mają prawo być rozczarowani: ich faworyt Sebastian Vettel już na pierwszych metrach stracił szansę na zwycięstwo w swoim domowym wyścigu, a kolejność pierwszej dwójki na mecie została odgórnie ustalona przez kierownictwo Ferrari.
Kiedy 24 kierowców ustawiało swoje samochody na polach startowych, z tysięcy gardeł wokół toru Hockenheim rozległ się entuzjastyczny ryk. Chwilę później zmienił się on w jęk zawodu, zagłuszony hałasem wyścigowych maszyn ruszających do boju o punkty.
Startujący z pole position Vettel koszmarnie popsuł start i ułamki sekund po zgaszeniu czerwonych świateł miał już obok siebie dwóch kierowców Ferrari. Niemiec zjechał w prawo, próbując zablokować ruszającego z drugiego pola Fernando Alonso, a sytuację perfekcyjnie wykorzystał Felipe Massa i z trzeciej pozycji wyskoczył na prowadzenie. Za nimi Kubica po fantastycznym starcie i przytomnym przejechaniu pierwszego zakrętu próbował odebrać czwartą lokatę Lewisowi Hamiltonowi, ale w zamieszaniu na nawrocie Spitzkehre nie tylko nie zyskał pozycji, ale stracił dwie na rzecz Jensona Buttona i Marka Webbera.
– Czołówka jechała tempem rekinów, więc za bardzo nie miałbym szans na utrzymanie się przed nimi – stwierdził po wyścigu Polak, któremu pozostała już tylko obrona przed kierowcami Mercedesa. Sześć pierwszych samochodów odjechało w siną dal, ale Polakowi udało się utrzymać siódmą lokatę i zdobyć kolejne punkty.