Budapeszt i Wyspa Małgorzaty są dla Korzeniowskiego szczęśliwe. Zwyciężył tu w mistrzostwach Europy cztery lata temu, najlepszy był i wczoraj.
W finale na 200 m stylem motylkowym as polskiego pływania pokazał wielką klasę. Przed dwoma laty w Eindhoven wyprzedził go Grek Yoannis Drymonakos, ale później musiał oddać Polakowi złoty medal, gdy się okazało, że wspomagał się niedozwolonymi środkami. Teraz nie było wątpliwości – Korzeniowski wygrał zdecydowanie.
Polak do finału awansował z najlepszym czasem. W gronie tych, którzy mogą mu zagrozić, wymieniano Rosjanina Nikołaja Skworcowa i właśnie Drymonakosa. Swoich zwolenników miał też 18-letni pływak Warszawianki Marcin Cieślak, mistrz i wicemistrz Europy juniorów.
Cieślak przyjechał do Budapesztu z trzecim czasem w Europie (Korzeniowski z pierwszym), nic nie musiał, mógł tylko sprawić przyjemną niespodziankę. Wystartował znakomicie i pierwszą długość basenu pokonał najszybciej. Tuż za nim płynął Korzeniowski, aktualny wicemistrz świata z Rzymu, gdzie przegrał tylko z fenomenalnym Amerykaninem Michaelem Phelpsem.
Po 100 metrach pierwszy ściany dotknął Skworcow, Korzeniowski zaatakował jak zwykle na trzeciej pięćdziesiątce, tak samo, jak robiła to mistrzyni tego dystansu Otylia Jędrzejczak. Po prostu włączył turboładowanie i odpłynął najgroźniejszym rywalom. Po 150 metrach miał 0.15 s przewagi nad Skworcowem, którą na mecie powiększył do 1,13 s. To było naprawdę mocne uderzenie.