Sturm ma 31 lat, o dwa więcej od Lorenzo, i zdecydowanie większe doświadczenie w tym fachu. Wygrał 33 zawodowe walki (14 przed czasem), dwa razy przegrał i raz zremisował. Najpierw był mistrzem organizacji WBO, teraz jest super czempionem WBA. W ostatnim pojedynku pokonał Ormianina Korena Gevora, ale nie zachwycił. Pytanie, co pokaże teraz, po długiej przerwie, podczas której walczył, by wyrwać się z grupy Universum.
Wysoki (183 cm), silny fizycznie Lorenzo nie będzie łatwym rywalem, tym bardziej że nie ma nic do stracenia. Gdyby dwa lata temu sędzia Jorge Alonso nie odebrał mu w dziesiątej rundzie punktu za uderzenie głową, pokonałby doświadczonego Raula Marqueza w pojedynku, który otwierał drzwi do walki o mistrzostwo świata organizacji IBF. Ale i tak dostał taką szansę i rok później zmierzył się w Neubrandenburgu z Niemcem Sebastianem Sylwestrem. Jeden z sędziów widział nawet jego zwycięstwo, ale dwóch innych wypunktowało wygraną Sylwestra.
Tym razem Lorenzo będzie miał trudniejsze zadanie. Adnan Catić (takie jest prawdziwe nazwisko) Sturma, syn emigrantów z Bośni i Hercegowiny, ma za sobą interesującą karierę amatorską. Był mistrzem świata juniorów, zdobył też złoty medal mistrzostw Europy seniorów (Tampere, 2000 r.). W tym samym roku na igrzyskach w Sydney przegrał w trzeciej rundzie z późniejszym zawodowym mistrzem świata, Amerykaninem Jermainem Taylorem.
W styczniu 2001 roku Sturm też był już zawodowcem, a mistrzowski pas zdobył szybciej niż Taylor. Do historii przeszła jego pierwsza walka w obronie tytułu WBO z Oscarem De La Hoyą w MGM Grand w Las Vegas, sześć lat temu. Sędziowie wypunktowali zwycięstwo „Złotego chłopca", choć powinni wskazać na Sturma, bo był lepszy.
Porażka Sturma z Lorenzo (29 zwycięstw, 21 przed czasem i dwie porażki) byłaby sensacją, ale historia boksu zna podobne przypadki. Bezpieczniej jednak stawiać na Niemca, bo ma więcej atutów.