Sędziowie punktowali: dwukrotnie 117:111 dla Zavecka, tylko Leszek Jankowiak widział remis 114:114, co niestety nie wystawia mu najlepszego świadectwa, bo przewaga Słoweńca nie podlegała żadnej dyskusji.
Dwa lata temu w Katowicach po wyrównanym pojedynku niejednogłośne zwycięstwo odniósł Jackiewicz, który bronił wtedy tytułu mistrza Europy. Zaveck obiecał wygraną w rewanżu i słowa dotrzymał. W Lublanie był zdecydowanie lepszy niż w tamtym pojedynku, czego nie można powiedzieć o Jackiewiczu, który nie miał pomysłu jak rozstrzygnąć tą znacznie ważniejszą bitwę na swoją korzyść.
Przed walką liczył, że będzie od Słoweńca szybszy, ale w ringu to Zaveck reagował szybciej i był bardziej zdecydowany. Polak bronił się dobrze, ale mistrzostwa świata nie zdobywa się blokując lub unikając ciosów rywala, tylko je zadając. Jackiewicz był zbyt pasywny by zyskać uznanie w oczach sędziów. Nie pomogły ostre uwagi trenera Fiodora Łapina, to Zaveck był aktywniejszy i to on zasłużył na wygraną, a Polak stracił życiową szansę. Miejmy nadzieję, że nie ostatnią.