Gamboa, złoty medalista olimpijski z Aten (2004), to uczestnik słynnej ucieczki mistrzów. W grudniu 2006 roku dwaj inni złoci medaliści olimpijscy Yan Barthelemy i Odlanier Solis oraz mistrz świata Erislandy Lara uciekli ze zgrupowania kubańskiej kadry w Wenezueli. Najpierw do Kolumbii, później do Niemiec przez Miami, gdzie wzięli udział w głośnej wtedy konferencji prasowej. Dziś Gamboa jest gwiazdą zawodowego boksu, która dopiero teraz debiutuje w Las Vegas. „Cyklon z Guantanamo” nie ukrywa wzruszenia, gdy mówi o swojej błyskawicznej drodze na szczyt.
Dziękuje Bogu i tym ludziom na ziemi, którzy mu w tym pomogli. Przede wszystkim ojcu. To Carlos Gamboa był tym, który zaprowadził go na pierwszy trening i wspiera do dziś. Ojciec był i jest dla niego największym autorytetem. Z trenerem Ismaelem Salasem pracuje od lat i nawet nie myśli szukać innego. Wymienia jeszcze menedżera Tony’ego Gonzaleza i promotora Ahmeta Onera, szefa grupy Arena, z którym uciekinierzy podpisali pierwszy kontrakt.
Gamboa na zawodowym ringu debiutował trzy lata temu. Stoczył 17 walk, wszystkie wygrał, w tym 15 przed czasem. Pas WBA zdobył 10 października ubiegłego roku, wygrywając w czwartej rundzie z Whyberem Garcią. W tym roku dwukrotnie go obronił. Najpierw w drugim starciu zmusił do poddania twardego Rogersa Mtagwę, a 27 marca pokonał na punkty Jonathana Victora Barrosa. 30-letni Orlando Salido Rivera nie będzie na pewno łatwiejszym rywalem, choć ma na koncie dziesięć porażek, dwa remisy i 34 zwycięstwa.
Meksykanin kilkakrotnie bił się o mistrzostwo świata, ale dopiero ostatnie podejście – 15 maja tego roku, gdy pokonał na punkty Cristobala Cruza – było udane. Cztery lata temu był już wprawdzie czempionem po zwycięstwie nad Robertem Guerrero, ale badanie po walce wykryło w jego organizmie zakazany środek (nandrolon).
Tytuł mu odebrano i zdyskwalifikowano. Gdyby w nocy z soboty na niedzielę (polskiego czasu) Salido jakimś cudem pokonał Kubańczyka, byłaby to sensacja roku, ale to mało prawdopodobne. Gamboa jest za szybki, za silny i za dobry, by tę walkę przegrać.