To nie był pojedynek taki jak te, w których Shane Mosley wygrywał z Oscarem De La Hoyą. Dziewięć lat młodszy Sergio Mora umiejętnie przeszkadzał rywalowi i zasłużył na remis.
W pojedynku dwóch Amerykanów faworytem był 39-letni Mosley. Za nim stały historia i teraźniejszość. Tytuły mistrzowskie w trzech kategoriach wagowych (lekka, półśrednia, junior średnia) to solidna wizytówka. Przegrał wprawdzie wyraźnie swój ostatni pojedynek z Floydem Mayweatherem juniorem, ale trafił go mocno w drugiej rundzie i przez chwilę zapachniało sensacją.
Wcześniej zmusił do poddania bardzo groźnego Antonio Margarito, który 13 listopada będzie walczył z Filipińczykiem Mannym Pacquiao, najlepszym pięściarzem bez podziału na kategorie wagowe.
Sergio Mora pięć lat temu wygrał pierwszą edycję telewizyjnego programu „The Contender”, zarobił milion dolarów i został celebrytą. Później pokonał nieżyjącego już Vernona Forresta, odebrał mu pas WBC w wadze junior średniej i wyrobił sobie nazwisko, które pozwala mu teraz toczyć takie walki jak ta z Mosleyem.
Kiedy Mosley w 2000 roku bił się w Los Angeles z De La Hoyą, w Staples Center było wiele gwiazd Hollywoodu. Teraz dominowali sportowcy, znani bokserzy i koszykarze, wśród nich legendarny Magic Johnson, który często bywa na znaczących pojedynkach.