Wydawać by się mogło, że bez długonogich i długowłosych dziewczyn, której w mniej lub bardziej skąpych strojach zagrzewają do zwycięstw swoje drużyny, amerykański sport od lat nie może już funkcjonować. Roztańczone brunetki i blondynki można podziwiać zarówno podczas rozgrywek futbolistów z NFL, koszykarzy z NBA czy nawet podczas tak zimnych starć, jakie rozgrywają hokeiści z NHL. Nie tylko przyciągają uwagę kibiców podczas przerw, ale również mogą rozproszyć drużynę wroga.
Podczas tegorocznego Super Bowl - rozgrywanego w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu finału ligi amerykańskiego futbolu, będącego największym sportowym świętem w Ameryce - zabraknie jednak dziewczyn i ich pomponów.
Jak zauważa „Kansas City Star”, ta informacja brzmi jak okrutny żart, ale zarówno Pittsburgh Steelers jak i Green Bay Packers są w bardzo nielicznym gronie amerykańskich zespołów, które cheerleaderek po prostu nie mają. Na 32 drużyny w lidze futbolu NFL tylko sześć obywa się bez profesjonalnego wsparcia powabnych dziewcząt. Packersi pozbyli się swoich w 1988 roku, a Steelersi już 1970 roku.
Z pomocą chciały więc przyjść lokalne cheerleaderki kibicujące na co dzień drużynie Dallas Cowboys. Nie dostały jednak na zgody od NFL i miały występować poza stadionem przed rozpoczęciem spotkania.
Niektórzy są z tego powodu strasznie S-M-U-T-N-I. Część analityków boi się nawet, że brak kibicujących dziewczyn może zmniejszyć oglądalność imprezy.