Znacznie więcej emocji było w walce wieczoru pomiędzy niedocenianym Ranem Nakashem z Izraela i broniącym tytułu mistrza świata WBO w wadze junior ciężkiej Marco Huckiem.
Początkowo rywalem Bośniaka z niemieckim paszportem mał być Włoch Giacobbe Fragomeni, ale doznał kontuzji i w awaryjnym trybie szukano zastępstwa. Zgłosił się 32. letni instruktor krav magi, Ran Nakash i wstydu nie przyniósł. Dla Hucka nie był to łatwy rywal. Wprawdzie niższy o głowę, ale bardzo silny fizycznie i mentalnie.
Zaatakował od pierwszego gongu i długo walczył z mistrzem jak równy z równym. O tym, że jest twardzielem jakich mało wiedziano wcześniej, ale jeszcze nigdy wcześniej nie walczył tak, jak z Huckiem. W dziewiątym starciu instruktor bojowych sztuk walki miał wprawdzie poważne kłopoty, ale przetrwał kryzys i bił się zaciekle do końca.
Sędziowie nie mieli jednak żadnych wątpliwości, który z pięściarzy był lepszy. Punktowali 118:110, 118:110, 116:112 dla Hucka.
27. letni Fin nie był wcale aż tak zdecydowanym faworytem w starciu z Peterem, choć waga Nigeryjczyka (118 kg) wskazywała, że były mistrz świata nie jest należycie przygotowany do tego pojedynku. Czasy, kiedy Peter trzykrotnie rzucał na deski Władymira Kliczkę, to przeszłość. W Halle nie miał nic do powiedzenia. Dwumetrowy Helenius rozbił go ciosami prostymi, by w 9. rundzie znokautować efektowną kombinacją - lewy prosty, prawy sierpowy, lewy sierpowy. Tą wygraną Fin zgłosił swoją kandydaturę do walki o mistrzostwo świata.