Faworyt jest jeden

Manny Pacquiao – Shane Mosley. Noc w Las Vegas może być pasjonująca, choć wszyscy stawiają na Filipińczyka

Publikacja: 07.05.2011 02:21

Faworyt jest jeden

Foto: ROL

32-letni Pacquiao bez względu na wynik ma zagwarantowane 20 mln dolarów, 39-letni Mosley – 5 mln. Stawką w tym pojedynku będzie tytuł mistrza świata organizacji WBO w wadze półśredniej należący do Filipińczyka.

Walka odbędzie się w MGM Grand Garden w Las Vegas w nocy z soboty na niedzielę. Obejrzy ją komplet, 17 tysięcy widzów. Biletów nie ma, choć większość fachowców i bukmacherów twierdzi, że zdecydowanym faworytem jest Pacquiao.

Manny gra i śpiewa

On już niczego nie musi udowadniać. Zdobył dziesięć tytułów mistrzowskich w ośmiu kategoriach wagowych, ostatnią walkę przegrał sześć lat temu z Meksykaninem Erikiem Moralesem.

– Kiedyś walczyłem, by zaspokoić głód, teraz, by zlikwidować biedę w swojej ojczyźnie. To najtrudniejsza walka, jaką toczę – mówi najbogatszy członek filipińskiego Kongresu Emmanuel Dapidran Pacquiao, bokser wyjątkowy i nietuzinkowy człowiek.

„Pacman" to już nie tylko mistrz pięści, najlepszy bez podziału na kategorie wagowe, to też światowej sławy celebryta, który śpiewa, gra w filmach, promuje kolejne perfumy, sportowe obuwie Nike, ma sklepy ze swoimi gadżetami w Los Angeles i Manili, własną gwiazdę w Alei Sławy przy Las Vegas Strip. W ojczyźnie ma status boga.

Pacquiao po 18 miesiącach znów wraca do Las Vegas, które dziękuje mu za to pięknie. – Jest prawdziwym przyjacielem naszego stanu – mówi senator z Nevady Harry Reid.

Nikt nie ma wątpliwości, że kolejna walka z udziałem Filipińczyka to czysty zysk dla Las Vegas i całego stanu. Wprawdzie jeszcze nie tak dawno sądzono, że będzie to pojedynek z niepokonanym Floydem Mayweatherem juniorem, ale ten nie pali się do takiej potyczki.

Nic dziwnego, że w tej sytuacji padło na Mosleya, czterokrotnego mistrza świata. Ten scenariusz powtarza się niezmiennie od lat. Młodsi mistrzowie wybierają sobie na rywali starszych, a sprzedaż pay per view bije rekordy, tak jak oni biją eksczempionów. Kiedyś Oscar De La Hoya bił starego Julio Cesara Chaveza, później, gdy sam się zestarzał, upokorzył go właśnie Manny Pacquiao.

Shane Mosley 7 września skończy 40 lat. Dla wielu jest już za stary na takie walki, ale Pacquiao podkreśla: – On wygląda na 31 – 32 lata, nie więcej. Porusza się tak jak dawniej, wciąż jest niebezpieczny i bije równie mocno jak kiedyś.

Gorzki cukierek

Te słowa mógłby potwierdzić Antonio Margarito. Twardy Meksykanin bił się z jednym i drugim. Mosley skończył go w dziewiątej rundzie, a Pacquiao wygrał na punkty. Ale to tylko część prawdy. Filipińczyk wyraźnie oszczędzał rywala w ostatniej fazie walki, a wcześniej sprawił mu lanie, które Margarito zapamięta do końca życia.

Mosley to dziś przede wszystkim wspomnienia. Ten urodzony w Kalifornii czarnoskóry chłopak był znakomitym amatorem, zdobył tytuł wicemistrza świata juniorów, wygrywał mistrzostwa USA, ale na igrzyska do Barcelony (1992) nie pojechał, bo w turnieju kwalifikacyjnym odpadł w półfinale, przegrywając z nieżyjącym już Vernonem Forrestem.

Ten późniejszy zawodowy mistrz świata do końca swych dni był jego zmorą. Wygrał jeszcze z Mosleyem dwukrotnie na zawodowych ringach, odbierając mu za pierwszym razem pas WBC w wadze półśredniej.

Kiedy Mosley był małym chłopcem, ktoś powiedział o nim, że jest słodki jak cukierek, i tak już zostało: mówią o nim „Sugar", ale ci, którzy z nim walczyli, na ogół mają gorzkie wspomnienia. W wadze lekkiej był niepokonany, nokautował rywali z łatwością. – Byłem od nich większy i silniejszy. Czułem, że nic nie mogą mi zrobić – mówi po latach.

Później przeskoczył dwie kategorie, by zmierzyć się z najlepszym pięściarzem tamtych lat Oscarem De La Hoyą. Pierwszy, wspaniały pojedynek w Los Angeles (2000) wygrał nieznacznie, drugi (2003) w Las Vegas jednogłośnie, choć to rywal zadał dwa razy więcej ciosów.

W ostatnim, remisowym starciu z Sergiem Morą Mosley w niczym nie przypominał tego bezlitosnego zabójcy z dawnych lat, ale kilka miesięcy wcześniej sam Floyd Mayweather junior przekonał się, co jeszcze potrafi stary Shane.

Mosley mocno zranił go na początku walki i niewiele brakowało, by doszło do sensacji, ale później umiejętności defensywne i szybkość Mayweathera wzięły górę.

Górą Lady Gaga

Mosley nigdy w karierze nie przegrał przed czasem. A sam najczęściej nokautował. Z 46 wygranych pojedynków aż 39 rozstrzygnął w taki właśnie sposób. Przegrał sześć razy – dwukrotnie z Forrestem i Ronaldem Wrightem, z Miguelem Angelem Cotto i Mayweatherem.

Naazim Richardson, trener Mosleya, ostrzega Pacquiao przed sobotnią walką. Twierdzi, że szybkość rąk i nóg Mosleya oraz potężne uderzenie zrobią swoje. – Nie ma sensu porównywać go z Pacquiao. Jest zupełnie inny, ale jeśli potrafi pokazać to, co w nim najlepsze, to Manny będzie miał problemy.

Floyd Mayweather junior, który mieszka w Las Vegas, twierdzi, że nie przyjdzie do MGM Grand na ten pojedynek. – W tym czasie obejrzę w HBO, najlepszej telewizji świata, koncert Lady Gagi.

Bez względu na to, co mówi, i tak wszyscy będą czekać do końca świata na jego walkę z Pacquiao. Filipińczyk nie może więc przegrać z Mosleyem.

Walka Pacquiao – Mosley (w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu) w Polsat Sport Extra (początek 3.00).

Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?