Organizatorzy, którzy w przeszłości usłyszeli wiele słów krytyki za sposób przygotowania obiektu, tym razem zapewniają, że tor nie będzie przeszkodą dla żużlowców. Ich opinię potwierdza zawodnik gospodarzy Andreas Jonsson, który chce się wreszcie ścigać o zwycięstwo.
Dwa tygodnie temu w Lesznie był dopiero 13., ale wszystko podobno przez problemy z silnikiem, który nagle tracił moc. Szwed jest przekonany, że jego szybkość tym razem wystarczy, by wykorzystać walory toru na stadionie Ullevi. Na sukces Jonssona albo Fredrika Lindgrena (powrócił w tym sezonie do startów w cyklu Grand Prix) liczą szwedzcy kibice, którzy licznie zasiądą na trybunach. Organizatorzy spodziewają się nawet 15 tysięcy widzów.
Czy zobaczą sukces swojego zawodnika? A może piękną passę z poprzedniego sezonu przedłuży Tomasz Gollob? W Lesznie był drugi, po zaciętej walce z Nickim Pedersenem. W finale przebijał się z czwartego miejsca i ostatecznie wpadł na metę za Duńczykiem. Po zawodach, mimo ostrej walki na torze, rozmawiali i żartowali jak dobrzy koledzy.
Teraz jednak sentymenty odchodzą na bok, będzie się liczyła tylko twarda walka. Już początek turnieju w Goeteborgu będzie dla polskiego mistrza bardzo trudny. W drugim biegu na starcie obok Golloba staną jego koledzy z reprezentacji Janusz Kołodziej i Rune Holta (przed rokiem wygrał w stolicy Szwecji, wyprzedzając Golloba) oraz wicemistrz świata Australijczyk Jason Crump.
Dobrze, że w Goeteborgu nie będzie innego Australijczyka. 19-letni Darcy Ward jeszcze musi zasłużyć na to, żeby zadomowić się w cyklu Grand Prix, ale już ma na koncie zwycięstwa nad Gollobem. Ostatnio w meczu szwedzkiej Elitserien pomiędzy Piraterną i Hammarby trzy razy pokonywał Polaka. Starał się jednak z tych małych zwycięstw nie wyciągać zbyt daleko idących wniosków. – Przecież on też musi przegrywać. Ja starałem się tylko pojechać najszybciej, jak umiałem, i pokonać go, ale to ciągle jest mocny gość – podsumował Ward.