Finał na Wembley już w sobotę, obaj trenerzy daliby się pokroić, żeby rozmawiać tylko o futbolu, ale żaden nie może. Pep Guardiola najgorsze ma chyba za sobą. Katalońskie gazety ciągle prowadzą internetowe relacje na żywo pod tytułem: zobacz, gdzie jest chmura wulkaniczna, ale teraz to bardziej zmartwienie kibiców. Piłkarze Barcelony zdążyli przed pyłem i wczoraj już trenowali w Londynie, na boisku Arsenalu.
Alex Ferguson jest jeszcze w Manchesterze i wije się w unikach, by afera wokół ujawnionego ostatnio romansu Ryana Giggsa nie zaszkodziła drużynie. Ale robi te uniki bez gracji i prowokuje kolejne skandale. Sky News nagrała go, jak – nie wiedząc, że mikrofony są włączone – w rozmowie z rzeczniczką Manchesteru grozi dziennikarzowi agencji AP, który ośmielił się wspomnieć o Giggsie. Choć dziennikarz zapytał tylko o to, jak ważny będzie ten piłkarz w finale. Trener burknął w odpowiedzi, że wszyscy piłkarze są ważni, a potem zaczął obmyślać zemstę. – Ten gość, co zadał pytanie o Giggsa, kto to jest? – pyta trener ściszonym głosem. – Będzie w piątek (na konferencji przed finałem – piw.)? To wtedy go dorwiemy. Nie dopuszczaj w piątek jego pytań.
To, co zaczęło się kilka miesięcy temu jako problem małżeństwa Giggsów i Imogen Thomas, walijskiej poszukiwaczki sławy (wystąpiła m.in. w "Big Brotherze"), z którą pomocnik uważany za wzór cnót zdradzał żonę, stało się w ostatnich dniach medialnym i politycznym przebojem na Wyspach Brytyjskich. Nie chodzi o samą zdradę, lecz o to, że Giggs jak wielu celebrytów na Wyspach, również innych piłkarzy Premiership, próbował założyć knebel prasie brukowej, nakazem sądowym zabraniając Thomas i każdemu, kto chciałby napisać o romansie, wymieniania nazwiska Giggs. Ale prawda i tak znalazła się na łamach, najpierw za sprawą jednej z hiszpańskich gazet – jej zakaz nie dosięgnął – a dwa dni temu parlamentarzysty, który w imię wolności słowa – i autopromocji – wymienił Giggsa po nazwisku w debacie o takich zakazach.
Przez zabiegi Giggsa i jego prawników zamiast zwykłej afery obyczajowej, która znudziłaby się wcześniej czy później, jest dyskusja o granicach prywatności i przyzwoitości z grzesznikiem z United w tle.
Byłoby złośliwością losu, gdyby piłkarz, który Manchester przeprowadził przez najtrudniejsze przeszkody w tegorocznej Lidze Mistrzów – zwłaszcza w meczach z Chelsea – stał się dla zespołu ciężarem nie do uniesienia w finale.