Senna okolica miasteczka Nuerburg w zachodnich Niemczech, zielona oaza spokoju odległa o niespełna 100 kilometrów od przemysłowego Zagłębia Ruhry, przeżyje w weekend prawdziwy najazd kibiców. Niemieccy fani, przez lata przyzwyczajeni do seryjnych triumfów siedmiokrotnego mistrza świata Michaela Schumachera, nie musieli długo czekać na jego następcę.
„Schumi” oczywiście wciąż startuje, ale jest już cieniem dawnego mistrza i od zeszłorocznego powrotu do F1 ani razu nie stanął na podium, regularnie przegrywając rywalizację wewnątrz zespołu Mercedes z młodszym o 16 lat Nico Rosbergiem. Kibice mają jednak nowego idola: mistrz świata Sebastian Vettel jest na najlepszej drodze do obrony tytułu i choć jeszcze nie wygrał przed własną publicznością, fani liczą na pierwszy triumf w niedzielę. Szanse na to są duże, bo w tym sezonie kierowca Red Bulla w dziewięciu startach wygrał sześciokrotnie i siedem razy ruszał z pole position. Najgorszy jego wynik – czy to w wyścigu, czy w kwalifikacjach – to drugie miejsce.
– Uważam, że w tym sezonie pokazaliśmy już naszą prawdziwą formę – stwierdził Vettel. – Myślę, że mamy tu duże szanse. Przed dwoma tygodniami było dużo rozmów o zmianach w przepisach, a teraz skupiamy się już tylko na ściganiu.
Zamieszanie wokół przepisów dotyczących układu wydechowego trwało dość długo, ale wreszcie ustalono jasny regulamin. Powrócono do wersji z Grand Prix Europy w Walencji: przepustnica może przez cały czas „pompować” dyfuzor spalinami, ale pomiędzy kwalifikacjami i wyścigiem nie można modyfikować oprogramowania sterującego pracą silnika.
Czy to sprawi, że podbudowane wygraną na Silverstone Ferrari straci nieco rozpędu? Opromieniony pierwszym w tym sezonie triumfem Fernando Alonso jest optymistą. – Zmiana przepisów nic nie zmieniła – uważa Hiszpan. Kierowca Ferrari zachowuje jednak ostrożność i twierdzi, że dopiero GP Niemiec potwierdzi wzrost formy jego teamu.