Lider amerykańskiej grupy BMC o swoim sukcesie przesądził w sobotę w jeździe indywidualnej na czas wokół Grenoble, którą wygrał Niemiec Tony Martin (HTC), wykręcając średnią 45,9 km/godz. W niedzielę na ostatnim etapie najszybszy na Polach Elizejskich w Paryżu był Brytyjczyk Mark Cavendish, zapewniając sobie zwycięstwo w klasyfikacji punktowej.
Przed jazdą na czas Evans tracił do prowadzącego w klasyfikacji Andy'ego Schlecka 57 sekund i 4 sekundy do jego brata Franka. Walka o żółtą koszulkę zapowiadała się intrygująco.
Dopuszczano nawet scenariusz z 1989 roku, gdy na 24,5-kilometrowej czasówce z Wersalu do Paryża, która kończyła wyścig, Amerykanin Greg LeMond odrobił 50-sekundową stratę do faworyta gospodarzy Laurenta Fignona i wygrał z przewagą 8 sekund, co do dziś pozostaje najmniejszą różnicą w historii wyścigu.
W sobotę takich emocji jednak nie było. Skończyły się jeszcze przed półmetkiem etapu, gdy znakomicie jadący Evans odrobił całą stratę, a na mecie wyprzedził Andy'ego Schlecka o minutę i 34 sekundy. Martin, wybitny spec od jazdy na czas, był szybszy tylko o 7 sekund.
Bracia Schleckowie specjalnie nie martwili się przegraną z Australijczykiem. W końcu jako pierwszy rodzinny duet stanęli na podium Tour de France. Frank znalazł się tam pierwszy raz w karierze, Andy trzeci rok z rzędu jest drugi. „Mam 26 lat, jest jeszcze czas na zwycięstwa w Wielkiej Pętli" – mówił.