Reklama
Rozwiń
Reklama

Legendy tenisa też mają swój cykl turniejów i Masters

Starzy mistrzowie rakiety nie rdzewieją. Kto chce i może, wraca na kort. Kibice, sponsorzy i turnieje czekają

Aktualizacja: 13.11.2011 00:15 Publikacja: 13.11.2011 00:01

Drogę przetarł Jimmy Connors ze swym własnym amerykańskim cyklem zawodów dla tenisistów, którzy ukoń

Drogę przetarł Jimmy Connors ze swym własnym amerykańskim cyklem zawodów dla tenisistów, którzy ukończyli 35 lat

Foto: Wikimedia Commons

Psychologowie mówią, że każdy wielki sportowiec zaczyna tęsknić za rywalizacją mniej więcej po dwóch latach od zakończenia kariery. O tę tęsknotę legend tenisa zaczęto dbać jakieś 20 lat temu, gdy w Indian Wells odbył się pierwszy turniej nowego cyklu ATP Senior Tour.

Zaczynali nieśmiało, zepchnięci na boczne korty przy okazji Wielkiego Szlema lub innych turniejów, godzili się na pokazówki. Szybko okazało się, że ludzie to lubią, że połączenie nostalgii, zabawy i poważnej rywalizacji z klasą dawnych mistrzów daje niespodziewanie dobry efekt.

Drogę przetarł Jimmy Connors ze swym własnym amerykańskim cyklem zawodów dla tenisistów, którzy ukończyli 35 lat. Wprawdzie złośliwi twierdzili (nie bez racji), że zrobił to głównie z powodu swojej niegasnącej chęci wygrywania, ale fakty były za nim: w 1993 roku zaczynał z trzema turniejami, po zdobyciu sponsora, firmy Nuveen, cykl urósł do ponad 20 turniejów rocznie. Zanim zgasł na przełomie wieków, wędrował nie tylko po USA, ale był w Japonii, Rosji i RPA, w finale mistrzowie walczyli o 300 tys. dolarów.

Wiary i zapału starczyło również działaczom ATP, którzy wciąż organizowali Senior Tour, głównie w miastach europejskich. W 1997 roku przekształcili cykl w zawody światowe z wielkim finałem, czyli Masters, w Londynie. Dziś cykl nazywa się ATP Champions Tour, trwa od lutego do końca listopada, w 2011 składa się z ośmiu przystanków w atrakcyjnych miejscach świata: od Florydy przez Kolumbię, Brazylię, Chiny po Wielką Brytanię. Rok temu było dziesięć turniejów, za dwa lata ma być dwanaście.

Reguły uczestnictwa są następujące: grający muszą wycofać się z aktywnego życia sportowego w ATP Tour, mieć w dorobku numer 1 rankingu światowego, grę w singlowym finale Wielkiego Szlema lub grę singlową w drużynie, która zdobyła Puchar Davisa. W każdym turnieju jest miejsce dla ośmiu tenisistów. Format rywalizacji jest zbliżony do Masters (mecze w dwóch grupach, potem o pierwsze i trzecie miejsce), tylko zamiast trzeciego seta jest mistrzowski tie-break, do 10 punktów.

Reklama
Reklama

Legendy bardzo polubiły tę zabawę. Turnieje ATP Champions Tour wyglądają dziś jak ożywiona encyklopedia wielkiego tenisa. John McEnroe, Bjoern Borg, Boris Becker, Pete Sampras, Goran Ivanisević, Stefan Edberg, Richard Krajicek, Pat Cash i wielu innych, bywa, że jedna impreza gromadzi osoby, które mają, licząc z deblem i mikstem, kilkadziesiąt tytułów Wielkiego Szlema.

W cyklu nie ma nagród pieniężnych. Mistrzowie otrzymują negocjowane indywidualnie wynagrodzenie za pojawienie się na turnieju. Kilka lat temu była duża nagroda dla zwycięzcy cyklu (brał wszystko), ale eksperyment spowodował zwiększone zainteresowanie startem gwiazd jednego uderzenia – serwisu i halowe mecze stały się zwyczajnie nudne, bez wymian.

Dbanie o rozrywkę widzów jest w tych turniejach ważne, bo uczestnicy świetnie wiedzą, że sam tenis dojrzałych mężczyzn nie wystarczy. Nie są to jednak turnieje czysto pokazowe. Głównie dzięki ambicji i zaangażowaniu Johna McEnroe rywalizacja stała się wiarygodna. McEnroe złamał zasadę „uderz i chichocz”, pokazał, że z szacunku dla widzów i siebie warto zrzucić brzuch i trenować całkiem poważnie. Wygrywał tak długo, aż większość startujących pojęła, że legendy też obowiązuje reżim ćwiczeń.

Jim Courier zachęcony startem w Europie podjął w USA dzieło Connorsa i ze specjalistami od marketingu sportowego stworzył działający od 2005 roku cykl Champions Series, czyli 12 czteroosobowych turniejów sław (grają półfinały i finał) rozgrywanych w pięć jesiennych tygodni. Dla 30-latków, którzy byli w pierwszej piątce rankingu ATP lub mieli sukcesy w Wielkim Szlemie i Pucharze Davisa.

Też odniósł sukces, skusił Andre Agassiego, Samprasa, Changa i innych, może dlatego, że najlepsi dostają jednak nagrody na koniec roku: mistrz cyklu 0,5 mln dolarów, wicemistrz 350 tysięcy, a trzeci – 150 tys.

Większość byłych gwiazd twierdzi jednak jednym głosem: gramy, bo tenis to nasza pasja, bo możemy być razem na luzie, bez dawnych stresów i napięcia, bo wygrywanie jeszcze nas kręci, ale gdy turniej się kończy, to żadna z porażek nie oznacza końca świata.

Reklama
Reklama

Ranking ATP Champions Tour 2011 (przed turniejem w Santiago i Masters w Londynie):

1. Carlos Moya (Hiszpania) 1500

2. M. Philippoussis (Australia) 1280

3. Thomas Enqvist (Szwecja) 530

4. Y. El Aynaoui (Maroko) 450

5. Mats Wilander (Szwecja) 350

6. Thomas Muster (Austria) 340

Reklama
Reklama

7. Tim Henman (W. Brytania) 300

7. Richard Krajicek (Holandia) 300

7. Aaron Krickstein (USA) 300

10. Pete Sampras (USA) 280

Psychologowie mówią, że każdy wielki sportowiec zaczyna tęsknić za rywalizacją mniej więcej po dwóch latach od zakończenia kariery. O tę tęsknotę legend tenisa zaczęto dbać jakieś 20 lat temu, gdy w Indian Wells odbył się pierwszy turniej nowego cyklu ATP Senior Tour.

Zaczynali nieśmiało, zepchnięci na boczne korty przy okazji Wielkiego Szlema lub innych turniejów, godzili się na pokazówki. Szybko okazało się, że ludzie to lubią, że połączenie nostalgii, zabawy i poważnej rywalizacji z klasą dawnych mistrzów daje niespodziewanie dobry efekt.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Reklama
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Sport
Warszawa biegnie po rekord. W niedzielę odbędzie się 47. Nationale Nederlanden Maraton Warszawski
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Sport
Znajdą się pieniądze na modernizację Polonii? Los inwestycji w rękach radnych
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama