Czasem dobrze dotknąć dna

Otylia Jędrzejczak o igrzyskach w Londynie, treningach w Hiszpanii i „Tańcu z gwiazdami”

Publikacja: 02.02.2012 02:11

Otylia Jędrzejczak urodzona 13 grudnia 1983 r. w Rudzie Śląskiej. Jeden złoty i dwa srebrne medale n

Otylia Jędrzejczak urodzona 13 grudnia 1983 r. w Rudzie Śląskiej. Jeden złoty i dwa srebrne medale na igrzyskach w Atenach (2004). Dwukrotna mistrzyni świata i pięciokrotna mistrzyni Europy

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Rz: Trener Bartosz Kizierowski mówi, że wasza współpraca to dla niego szansa na oddanie pani tego, co pani dała polskiemu pływaniu. Mocne słowa.

Otylia Jędrzejczak: A ja dziękuję, że wziął mnie pod swoje skrzydła – nad pracą z Bartkiem zastanawiałam się już wcześniej. O wiele trudniej jest mi go zawieść, gdy jest trenerem. Jako kolega z reprezentacji zawsze okazywał wsparcie i dziś jako trener jest dużą podporą... Udało mu się wprowadzić w naszej grupie (w której trenuje m.in. Konrad Czerniak, aktualny wicemistrz świata na 100 m stylem motylkowym – red.) zasadę „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego", więc nawzajem cieszymy się sukcesami. Nawet ciężki trening sprawia mi przyjemność. Może się jeszcze nauczę, by starty były mniej stresujące... Muszę mniej chcieć, bo wtedy lepiej mi wychodzi.

Kizierowski mówi, że często podczas treningów zapomina pani, że nie ma już 21 lat...

I bardzo mnie to złości!

Co było trudniejsze – zawieszenie kariery po igrzyskach w Pekinie czy jej późniejsze wznowienie?

To nie było definitywne zerwanie z pływaniem, raczej potrzeba przerwy z perspektywą powrotu. Długo szukałam swojej drogi.

To była nagła decyzja?

Sezon 2008 nie był moim najlepszym rokiem. Od 1 stycznia do igrzysk w Pekinie było ciężko. Pod względem komunikacji z poprzednim trenerem, pod względem treningów – choć uważam, że byłam dobrze przygotowana, tylko głowa nie wytrzymała – i po dziesięciu latach pracy zdecydowałam, że trzeba odpocząć. Uważam, że dzięki tej przerwie spokojnie przygotuję się do igrzysk w Londynie.

Była pani gwiazdą sportu, mediów, a nawet zadań gimnazjalnych, w których trzeba było obliczyć średnią prędkość Otylii. Nagle stała się pani półemerytką. Jak sobie z tym poradzić?

Wdrapałam się na tę swoją drabinę, przez dziesięć lat przywoziłam medale, w 2008 roku wróciłam bez medalu... Chyba utrzymywała mnie wiara, że jeszcze kiedyś dam radę szybko popłynąć, że nie jestem na najniższym szczeblu, tylko trzymam się na trzecim albo czwartym. Czasem dobrze dotknąć dna i dostrzec więcej, a potem się odbić. Do niektórych spraw musiałam dorosnąć i ciągle dorastam.

Co widać z dolnych szczebli?

Często zapominamy o zawodnikach, którzy kończą karierę, spadają z tej drabinki i potem nie potrafią sobie poradzić w życiu. Ja też przez to przeszłam i ta nieumiejętność, a raczej mała wiara w siebie poza basenem, była jednym z impulsów do powrotu na pływalnię. Teraz jednak myślę, że to był błąd – dziś uważam, że poradzę sobie ze wszystkim, czego się podejmę, tylko muszę wystarczająco się na tym skoncentrować. Decyzja o powrocie do sportu oznaczała też wyjazd z Polski. Podczas treningów w USA i teraz w Hiszpanii pod dobrą opieką skupiam się na tym, co dla mnie najważniejsze. Odrzuciłam na chwilę pokusy czyhające w kraju.

Pokusy, czyli świat medialny. Jak pani się w nim odnalazła?

Nie mam nic do zarzucenia mediom. Jednak przez cały ten czas rozbratu z pływaniem właściwie nie wypoczęłam – i to jest mój główny zarzut wobec samej siebie. Ale byłam tak wykończona monotonią treningów i startów, że potrzebowałam odbicia. Obroniłam pracę magisterską na Akademii Wychowania Fizycznego i ukończyłam studia podyplomowe na Akademii im. Leona Koźmińskiego. Występ w „Tańcu z gwiazdami" dodał mi trochę energii, ale nic za tym nie poszło. Kiedy wreszcie wróciłam do treningów, skręciłam kostkę. Znów przerwa, podczas której zastanawiałam się, czy to może nie znak, że czas jednak skończyć z pływaniem.

Nie skończyła pani i podczas niedawnych urodzin większość życzeń dotyczyła zapewne olimpijskich sukcesów w Londynie.

Potrzebne będą zdrowie i spokojna głowa. Na razie nie wybiegam myślami dalej niż do igrzysk. Może mistrzostwa świata w 2013 r., ale nie oszukujmy się – popływam jeszcze tylko rok – dwa. Tym bardziej cieszy mnie potencjał młodych zawodników.

Nie oszukujmy się, popływam jeszcze tylko rok – dwa. Ale ciężki trening wciąż sprawia      mi przyjemność

Młodzi są w panią wpatrzeni?

Z niektórymi mam dobry kontakt i jestem zadowolona, że oprócz treningów myślą też o nauce, bo przecież sport się kiedyś skończy, a w głowie trzeba coś mieć. No i są bardziej otwarci na pracę z mediami, bo kiedyś chyba tylko ja do was wychodziłam. Wydaje mi się, że Adam Małysz i ja otworzyliśmy wielu sportowcom drogę do mediów i do sponsoringu. Przed nami nie było takiego zainteresowania jak dziś i mam nadzieję, że tym młodym pływakom będzie łatwiej.

Sport
Wielki sport w 2025 roku. Co dalej z WADA i systemem antydopingowym?
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Sport
Najważniejsze sportowe imprezy 2025 roku. Bez igrzysk też będzie ciekawie
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Kogo jeszcze kupi Arabia Saudyjska?
Sport
Sportowcy kontra Andrzej Duda. Prezydent wywołał burzę i podzielił środowisko
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay