Miłe złego początki

Publikacja: 09.06.2012 02:19

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Wszystko było piękne.

Fantastyczna atmosfera w Warszawie przez cały dzień, krótka, ale zapadająca w pamięć ceremonia otwarcia, kolorowy stadion.

Ale żeby w Warszawie etiudę Chopina wykonywał węgierski pianista, to już przesada. Polacy grali bardzo ładnie, przez całą pierwszą połowę Wojciech Szczęsny nie miał ani jednego strzału na bramkę. Wszystko działało jak trzeba: obrona była bezbłędna, a jedna z kilku akcji zakończyła się golem Roberta Lewandowskiego, z podania Jakuba Błaszczykowskiego. 50 tysięcy Polaków na trybunach dostało to, po co przyszło, płacąc po kilkaset złotych za bilety.

Pan Bóg też był dla nas łaskawy. Gdyby sędzia przyznał rzut karny za dotknięcie piłki przez

Damiena Perquisa, nikt nie miałby pretensji. Ale arbiter nie zagwizdał, a w kontrataku stoper Sokratis Papastathopoulos sfaulował po raz drugi i otrzymał czerwoną kartkę. Może niezasłużenie.

Była 44. minuta meczu. Wcześniej zszedł kontuzjowany Avraam Papadopoulos i drugą połowę nasi przeciwnicy zaczynali nie tylko w dziesiątkę, ale bez pary środkowych obrońców. Główny rozgrywający Kostas Katsouranis musiał zająć pozycję stopera. Trudno sobie wymarzyć lepszą sytuację.

Polacy chyba też tak pomyśleli. Być może nie docenili przeciwnika, pozwolili mu przejąć inicjatywę i po pierwszym poważnym błędzie obrony stracili bramkę.

To jeszcze nie był dramat, ale z tym stresem Polacy nie dali sobie rady. Grecy szybko to wykorzystali i po kolejnym błędzie doszło do katastrofy. Nieważne, czy winę za faul na Salpingidisie ponosi

Wojciech Szczęsny, czy nasz bramkarz stał się ofiarą błędu kolegów. Ważne, że dostał czerwoną kartkę i w ten sposób już w pierwszym meczu straciliśmy jednego z tych piłkarzy, na których najbardziej liczyliśmy. W dodatku Ludovic Obraniak, drugi ważny zawodnik, zagrał poniżej oczekiwań, więc nasze ataki nie były ani częste, ani skuteczne. Franciszek Smuda nie zrobił żadnej zmiany.

Chyba za długo ufał wyjściowej jedenastce.

Wynik niczego nie przesądza. Wiara jeszcze nie wygasła. Wczoraj bohaterem został Przemysław Tytoń, jutro może nas mile zaskoczyć ktoś inny. Tak to już w futbolu jest, że pech jednego gracza to szansa dla drugiego.

Wszystko było piękne.

Fantastyczna atmosfera w Warszawie przez cały dzień, krótka, ale zapadająca w pamięć ceremonia otwarcia, kolorowy stadion.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie