Festiwal nowych czasów, 57 lat później

Mistrzostwa we własnym kraju przeżywa się zupełnie inaczej. Śpię we własnym domu, miejscem pracy jest redakcja, a nie biuro prasowe. Hotele są miejscem spotkań, a nie tymczasowym domem. Inny rytm

Publikacja: 02.07.2012 02:59

Dzień przesuwa się w noc. Po meczach na Stadionie Narodowym wychodzimy z redakcji około 2 w nocy. Miasto jeszcze żyje, co jak na senną Warszawę jest czymś nowym. Odsypiamy rano. O 9 w metro i do redakcji, na konferencję, na trening, spotkania.

W metrze wszyscy czytają kolumny sportowe i rozmawiają o wczorajszym meczu. Wychodzę na stacji Centrum, obok Strefy Kibica i jestem w kolorowym świecie. Mało spontaniczny Polak przypominał przez ten miesiąc Włocha, Hiszpana czy Irlandczyka.

W identyfikacji z reprezentacją nie było żadnych barier. Zniknęły gdzieś podziały, nikt nikogo nie pytał, skąd jest i na jaką partię głosował. Słyszałem historię o rodzinie, która szczęśliwie wylosowała bilety na mecz Polski z Grecją. Dorosłe dzieci pomalowały się przepisowo, włożyły koszulki i założyły szaliki. Matka się opierała, mówiąc, że w jej wieku to już nie wypada. Dzieci ją przekonały. – Kiedy weszłam do metra – opowiadała – zobaczyłam, że dopiero bez tych wszystkich akcesoriów kibica byłabym wyobcowana. Potem szliśmy przez most Poniatowskiego, wszyscy na biało-czerwono, wszyscy radośni, uśmiechnięci. Zupełnie inni niż na co dzień. Robiliśmy sobie zdjęcia na tle stadionu i z Grekami. A w środku, kiedy podnieśliśmy szaliki podczas hymnu, to była magia. Po meczu znów droga przez most i Aleje. Dzieci spytały złośliwie, czy trafię do domu, i poszły w miasto się bawić. Kiedy wróciłam, włączyłam telewizor, żeby przeżyć to jeszcze raz – opowiadała pani, która ostatni raz doświadczała czegoś podobnego, kiedy na początku lat 70. chodziła ze swoim chłopakiem na Legię. Tyle że wtedy Polska była szara, a dzisiaj jest kolorowa. Chorągiewki ze swojego samochodu zdejmę dopiero dziś. Zauważyłem, że ci, którzy je mają, są dla siebie milsi na szosie.

Kiedy przy Rotundzie wsiadłem do tramwaju nr 8, starszy pan, oglądający transmisje w TVP i czytający prasę, zasypał mnie swoimi wrażeniami z Euro. Robił to dość głośno, więc nie chcąc być niegrzeczny, powiedziałem, że ja już wysiadam. – To ja wysiądę z panem redaktorem – powiedział i na przystanku przy Dworcu Centralnym oświadczył: – Wiem, że pan się interesuje muzyką. A ja, proszę pana, śpiewam w dwóch chórach. Jestem tenorem. A ponieważ wygrają Włosi, to ja panu coś zaśpiewam. I wykonał „La donna e mobile" równie brawurowo jak jedna artystka nasz hymn. Przeprosiłem księcia Mantui, że się śpieszę, i zniknąłem w tunelu.

Miałem sześć lat, kiedy w Warszawie zbiegły się nieprzypadkowo w czasie trzy wydarzenia: otwarcie Pałacu Kultury, Stadionu Dziesięciolecia i Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów (na tym stadionie).

To było w roku 1955. Pamiętam jak przez mgłę, ale przypominam sobie entuzjazm mojej starszej o dziesięć lat siostry, jej koleżanek i kolegów. Można było pokazać odbudowującą się z wojennych gruzów Warszawę, wymienić adresy z rówieśnikami z całego świata, próbować rozmawiać z nimi w ich językach.

Euro to taki festiwal 57 lat później. Warszawa jest piękna, stojący na miejscu Stadionu Dziesięciolecia Stadion Narodowy należy do najnowocześniejszych w Europie, a Pałac Kultury stracił znaczenie z czasów swojego patrona. Liczy się to, co wokół.

Kiedyś w święto narodowe po Placu Defilad jeździły czołgi z lufami wycelowanymi na Zachód. Teraz bawiła się tam wspólnie młodzież z całej Europy. Pierwszy raz Polacy nie zjednoczyli się w wyniku tragicznych wydarzeń, tylko radości i dumy. Gdyby coś z tego zostało, to byłaby największa zdobycz Euro.

Dzień przesuwa się w noc. Po meczach na Stadionie Narodowym wychodzimy z redakcji około 2 w nocy. Miasto jeszcze żyje, co jak na senną Warszawę jest czymś nowym. Odsypiamy rano. O 9 w metro i do redakcji, na konferencję, na trening, spotkania.

W metrze wszyscy czytają kolumny sportowe i rozmawiają o wczorajszym meczu. Wychodzę na stacji Centrum, obok Strefy Kibica i jestem w kolorowym świecie. Mało spontaniczny Polak przypominał przez ten miesiąc Włocha, Hiszpana czy Irlandczyka.

Pozostało 88% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?