Udało się. Pierwszy medal na czwartych igrzyskach z rzędu to nagroda za wytrwałość?
Przemysław Miarczyński:
Tak, za cierpliwość i wiarę w to, że marzenia się spełniają. Bardzo się cieszę, że zrealizowałem swój plan w finałowym wyścigu. Miałem dobre założenia, wszystko dobrze wcześniej obmyśliłem. Wiedziałem, że Toni Wilhelm będzie próbował cały czas płynąć obok mnie, bo przecież nawet gdyby przypłynął zaraz po mnie i tak miałby medal.