Po czterech rundach jeden z sędziów widział przewagę Polaka, drugi Portorykańczyka, a trzeci remis. – Nie próbuj znokautować go jednym ciosem – podpowiadał Włodarczykowi drugi trener Paweł Skrzecz, w przeszłości srebrny medalista mistrzostw świata i wicemistrz olimpijski. A Palacios nie dawał za wygraną. W każdej z rund zmieniał pozycję na odwrotną, utrudniając tym zadanie mistrzowi świata i forsował tempo. W końcowej fazie walki zapłacił za to. Stracił siły, był na granicy porażki przed czasem po lewym sierpowym Włodarczyka, który sięgnął jego szczęki w dziesiątej rundzie.
– Próbowałem uderzyć raz jeszcze, ale Francisco klinczował tak skutecznie, że nie byłem w stanie. Wcześniej też mogłem go znokautować, ale nie zaryzykowałem. Byłem zbyt ostrożny, bo do końca nie wiedziałem, na co mnie stać po długiej przerwie – mówił „Rz" Włodarczyk.
Jedyny polski mistrz świata nie walczył od listopada ubiegłego roku. Wtedy zdemolował w Perth Australijczyka Danny'ego Greena. Później leczył kontuzję i próbował dogadać się sam ze sobą. – Mam za sobą trudny okres w życiu osobistym. Niewiele brakowało, by wszystko się rozsypało, ale dzięki żonie udało się nasz związek posklejać. Być może dlatego przed rewanżową walką z Palaciosem nie było we mnie sportowej złości. Dopiero w ostatniej fazie przygotowań ją odnalazłem. Kiedy wychodziłem do ringu, mówiłem sobie: pokaż mu, jakim jesteś draniem – opowiadał Włodarczyk „Rz" kilkadziesiąt minut po walce. Sędziowie nie mieli wątpliwości. Punktowali: 116:112, 117:112, 116:113 – jednomyślnie dla Włodarczyka. Palacios przyznał tym razem, że Polak na wygraną zasłużył.
– Pojedynek trudny, ale zwycięski – skomentował trener Fiodor Łapin. I ostatni w tym roku. – Teraz chcę odpocząć i spędzić ciekawe wakacje z żoną – mówi Diablo. A promotor boksera Andrzej Wasilewski już myśli o przyszłości. – Mam nadzieję, że doprowadzimy do unifikacyjnej walki z którymś z pozostałych mistrzów świata tej kategorii. Hitem na pewno byłoby starcie z Niemcem Marco Huckiem, czempionem organizacji WBO – twierdzi Wasilewski.
O przenosinach do wagi ciężkiej mówi niechętnie, podobnie jak Łapin i sam Włodarczyk. – To melodia przyszłości, ale nie tej najbliższej. Zostało wiele do zrobienia w kategorii junior ciężkiej – powiedział „Rz" Wasilewski.