Diabelsko udany powrót

Krzysztof Włodarczyk pokonał na punkty Portorykańczyka Francisco Palaciosa i obronił tytuł

Publikacja: 24.09.2012 02:30

Krzysztof „Diablo” Włodarczyk (zadaje cios) już czwarty raz obronił mistrzowski pas WBC

Krzysztof „Diablo” Włodarczyk (zadaje cios) już czwarty raz obronił mistrzowski pas WBC

Foto: PAP, Maciej Kulczyński Maciej Kulczyński

Korespondencja z Wrocławia

Josue Aguilar, trener Palaciosa, jeszcze dzień wcześniej nie miał najmniejszych wątpliwości, że jego zawodnik wróci do domu z pasem organizacji WBC. Fiodor Łapin nie był tak pewny wygranej swojego zawodnika. Wiedział, że w głowie Diablo siedzą demony.

W kwietniu ubiegłego roku w Bydgoszczy nieznacznie, po wyrównanej walce, wygrał Włodarczyk. Palacios uważał wtedy, że został oszukany, i zapowiadał odwet.

Pierwsze starcie rewanżowego pojedynku w Hali Stulecia pokazało, że nie będzie mu łatwo dotrzymać słowa. Diablo zaczął mocnym lewym prostym, chwilę później trafił prawym podbródkowym, skontrował lewym sierpowym i pokazał tym, którzy w niego nie wierzyli, że to będzie jego wieczór.

Palacios, były koszykarz, a później dobry amatorski pięściarz, który reprezentował USA na mistrzostwach świata, był zaskoczony. Po walce powie, że nie spodziewał się tak dobrej postawy Włodarczyka, szczególnie jego skutecznego lewego prostego.

Po czterech rundach jeden z sędziów widział przewagę Polaka, drugi Portorykańczyka, a trzeci remis. – Nie próbuj znokautować go jednym ciosem – podpowiadał Włodarczykowi drugi trener Paweł Skrzecz, w przeszłości srebrny medalista mistrzostw świata i wicemistrz olimpijski. A Palacios nie dawał za wygraną. W każdej z rund zmieniał pozycję na odwrotną, utrudniając tym zadanie mistrzowi świata i forsował tempo. W końcowej fazie walki zapłacił za to. Stracił siły, był na granicy porażki przed czasem po lewym sierpowym Włodarczyka, który sięgnął jego szczęki w dziesiątej rundzie.

– Próbowałem uderzyć raz jeszcze, ale Francisco klinczował tak skutecznie, że nie byłem w stanie. Wcześniej też mogłem go znokautować, ale nie zaryzykowałem. Byłem zbyt ostrożny, bo do końca nie wiedziałem, na co mnie stać po długiej przerwie – mówił „Rz" Włodarczyk.

Jedyny polski mistrz świata nie walczył od listopada ubiegłego roku. Wtedy zdemolował w Perth Australijczyka Danny'ego Greena. Później leczył kontuzję i próbował dogadać się sam ze sobą. – Mam za sobą trudny okres w życiu osobistym. Niewiele brakowało, by wszystko się rozsypało, ale dzięki żonie udało się nasz związek posklejać. Być może dlatego przed rewanżową walką z Palaciosem nie było we mnie sportowej złości. Dopiero w ostatniej fazie przygotowań ją odnalazłem. Kiedy wychodziłem do ringu, mówiłem sobie: pokaż mu, jakim jesteś draniem – opowiadał Włodarczyk „Rz" kilkadziesiąt minut po walce. Sędziowie nie mieli wątpliwości. Punktowali: 116:112, 117:112, 116:113 – jednomyślnie dla Włodarczyka. Palacios przyznał tym razem, że Polak na wygraną zasłużył.

– Pojedynek trudny, ale zwycięski – skomentował trener Fiodor Łapin. I ostatni w tym roku. – Teraz chcę odpocząć i spędzić ciekawe wakacje z żoną – mówi Diablo. A promotor boksera Andrzej Wasilewski już myśli o przyszłości. – Mam nadzieję, że doprowadzimy do unifikacyjnej walki z którymś z pozostałych mistrzów świata tej kategorii. Hitem na pewno byłoby starcie z Niemcem Marco Huckiem, czempionem organizacji WBO – twierdzi Wasilewski.

O przenosinach do wagi ciężkiej mówi niechętnie, podobnie jak Łapin i sam Włodarczyk. – To melodia przyszłości, ale nie tej najbliższej. Zostało wiele do zrobienia w kategorii junior ciężkiej – powiedział „Rz" Wasilewski.

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium