Jest ich pięciu: cztery wielkie ego i Zdzisław Kręcina. Były sekretarz generalny jest gotów przekazać poparcie każdemu kandydatowi, który otworzy mu z powrotem drzwi do związku.
Pozostali chcą rządzić. Propozycje: poprzyj mnie, a zrobię cię najważniejszym wiceprezesem ich nie interesują.
Ambicje baronów
– Wiceprezesem to już byłem – mówi „Rz" Stefan Antkowiak, szef wielkopolskiego związku piłkarskiego, czyli jeden z tzw. baronów. – Stanąłem do walki o stanowisko prezesa – dodaje Zbigniew Boniek, też swego czasu wiceprezes u Michała Listkiewicza. Nawet między łódzkim baronem Edwardem Potokiem i Romanem Koseckim, choć niby umówili się na współpracę w wyborach i na to, że po pierwszej turze ten, który dostał mniej głosów, przekaże swoje poparcie silniejszemu, zgrzyta właśnie z tego powodu, że żadnemu stanowisko wiceprezesa nie wystarcza.
Z informacji „Rz" wynika, że sojusz Potok-Kosecki jest już właściwie przesądzony. Obaj spotkali się we wtorek w Warszawie, w towarzystwie m.in. Kręciny, szefa mazowieckiego związku piłkarskiego Zdzisława Łazarczyka i szefa sejmowej komisji sportu Ireneusza Rasia. Ale z naszych informacji wynika też, że Kosecki – choć nie wyłamie się z umowy o przekazaniu poparcia, jeśli przegra w I rundzie z Potokiem – to w zarządzie związku się po porażce nie widzi.
Z ludźmi Potoka dogaduje się, bo musi, bez koalicjanta nie miałby w wyborach szans. A Potok, gdyby chciał być wiceprezesem, to już dawno mógł być tego pewien. Wystarczyłoby, że trzymałby się współpracy z Antkowiakiem, którego sam zaproponował swego czasu na prezesa.