Posiedzeniami zarządu poprzedniej kadencji nikt się nie interesował. Dziennikarze następnego dnia dostawali informacje o tym, jakie decyzje udało się podjąć. Oczekiwania wobec nowych władz polskiej piłki są jednak tak olbrzymie, że na konferencję po pierwszym posiedzeniu ekipy Zbigniewa Bońka trzeba było się akredytować. – Czy może pan powiedzieć parę słów do kibiców? – nowy prezes zderzał się z nową rzeczywistością.
Zderzali się też dziennikarze i fotoreporterzy. Nowym władzom polskiej piłki nie można było zrobić wspólnego zdjęcia, bo zabronił prezes. Boniek powiedział, że wyglądają niepoważnie, każdy ma inny garnitur i krawat, a dopiero wzięto z nich miary, by przy kolejnym spotkaniu za miesiąc wyglądali już, jakby pracowali razem.
„Ład korporacyjny" – to stwierdzenie padało wczoraj najczęściej. Boniek chce zrobić z PZPN normalne miejsce pracy, może nawet elitarne. To, co robi, nazywa przemeblowaniem, analizuje strukturę związku i chce wprowadzić normalność. Podobno zdarza się, że pracownicy z wieloletnim doświadczeniem i wpływem na działalność federacji zarabiają mniej niż kierowcy.
– Pracy jest tak dużo, że po trzech dniach powiedziałem do jednego z prawników, że chciałbym wreszcie zająć się piłką, a nie tylko dyskutować o problemach. Żeby zacząć myśleć pozytywnie, potrzebne są jednak zmiany u podstaw – mówił Boniek.
Nowy prezes zatrudnił nowego sekretarza generalnego. Maciej Sawicki ma 33 lata, kiedyś grał w Legii i młodzieżowych reprezentacjach Polski, ale kiedy zorientował się, że słaby z niego piłkarz, postawił na naukę, ukończył m.in. roczne studia na Harvardzie. Ostatnio pracował w firmie Dajar, chwali się tym, że obracał sumami, których zera się nie kończyły. Sawicki na prezentacji wypadł źle, był spięty, ale Boniek mówi, że jest od pracy, a nie od występów przed kamerami.