Naprawdę długo się bronili, dobrze ponad 100 lat od pierwszego meczu. Choć trzeba przyznać, że Barcelona od dawna była rycerzem przegranej sprawy. W sporcie już mało kto może sobie pozwolić na to, żeby nie sprzedawać powierzchni reklamowej.
Bokserzy i lekkoatleci pozwalają sobie oklejać plecy i ramiona. Amerykański biegacz Nick Symmonds wystawił na internetową licytację swoje lewe ramię. Aukcję na E-bay wygrała agencja reklamowa Hanson Dodge i zapłaciła za zmywalny tatuaż 11 tys. dolarów. Nawet kiedy Symmonds zalepiał logo w czasie zawodów, to i tak wywoływał zainteresowanie. W czasie igrzysk w Londynie musiał tak robić, bo MKOl najlepiej na świecie (obok FIFA i UEFA) pilnuje praw swoich sponsorów. Kierowcy Formuły 1 i skoczkowie narciarscy nigdzie nie ruszają się bez czapek z logo sponsora, a reklamowo wykorzystane mogą być nawet majtki (co udowodnił podczas Euro 2012 Duńczyk Nicklas Bendtner).
W takich realiach i twierdza Barcelona musiała paść. Już kilka lat temu duma Katalonii zaczęła na reklamach zarabiać – ale trochę wstydliwie, bo oficjalnie płaciła organizacja non-profit „Qatar Foundation". Teraz karty zostały odkryte i na koszulkach od przyszłego sezonu będzie logo firmy. Żeby zachować ciągłość, od tych samych szejków – „Qatar Airlines".
Tę zmianę dobrze przygotowano. Najpierw była działalność pro publico bono, czyli logo UNICEF – bo kto ośmieli się protestować przeciwko organizacji dbającej o dzieci, zwłaszcza że Barcelona dopłacała do tego przywileju co roku 2 mln euro. W zeszłym roku logo UNICEF przeskoczyło na plecy, z przodu pojawiło się logo fundacji z Kataru, a na końcu umowę zatwierdzili socios: 697 głosów „za" i 76 „przeciw". Głośno o zdradzie krzyczeli tylko Johan Cruyff i były prezes klubu Joan Laporta. Fundacja za pięcioletni kontrakt miała zapłacić 150 mln euro, a linie lotnicze za sześcioletnią umowę aż 170 mln. A ile w tych rozliczeniach było warte wsparcie kandydatury Kataru do organizacji mundialu 2022 przez obecnego prezesa Sandro Rosella i Pepa Guardiolę? Nowa Zelandia i firma ubezpieczeniowa AIG nie mają wzajemnych rozliczeń, tu jest czysty biznes, a czarne koszulki All Blacks to łakomy kąsek. Nie trzeba być fanem rugby, żeby je skojarzyć z wielkimi Maorysami i tańcem haka. Ta drużyna jest mistrzem świata, od 1903 roku wygrała 75 procent oficjalnych meczów.