Gałązka paproci i logo sponsora

W sporcie nie ma już świętości. Prawie każda koszulka jest na sprzedaż

Publikacja: 13.12.2012 19:26

Rugbyści Nowej Zelandii – ich koszulki to narodowy symbol

Rugbyści Nowej Zelandii – ich koszulki to narodowy symbol

Foto: AFP

Naprawdę długo się bronili, dobrze ponad 100 lat od pierwszego meczu. Choć trzeba przyznać, że Barcelona od dawna była rycerzem przegranej sprawy. W sporcie już mało kto może sobie pozwolić na to, żeby nie sprzedawać powierzchni reklamowej.

Bokserzy i lekkoatleci pozwalają sobie oklejać plecy i ramiona. Amerykański biegacz Nick Symmonds wystawił na internetową licytację swoje lewe ramię. Aukcję na E-bay wygrała agencja reklamowa Hanson Dodge i zapłaciła za zmywalny tatuaż 11 tys. dolarów. Nawet kiedy Symmonds zalepiał logo w czasie zawodów, to i tak wywoływał zainteresowanie. W czasie igrzysk w Londynie musiał tak robić, bo MKOl najlepiej na świecie (obok FIFA i UEFA) pilnuje praw swoich sponsorów. Kierowcy Formuły 1 i skoczkowie narciarscy nigdzie nie ruszają się bez czapek z logo sponsora, a reklamowo wykorzystane mogą być nawet majtki (co udowodnił podczas Euro 2012 Duńczyk Nicklas Bendtner).

W takich realiach i twierdza Barcelona musiała paść. Już kilka lat temu duma Katalonii zaczęła na reklamach zarabiać – ale trochę wstydliwie, bo oficjalnie płaciła organizacja non-profit „Qatar Foundation". Teraz karty zostały odkryte i na koszulkach od przyszłego sezonu będzie logo firmy. Żeby zachować ciągłość, od tych samych szejków – „Qatar Airlines".

Tę zmianę dobrze przygotowano. Najpierw była działalność pro publico bono, czyli logo UNICEF – bo kto ośmieli się protestować przeciwko organizacji dbającej o dzieci, zwłaszcza że Barcelona dopłacała do tego przywileju co roku 2 mln euro. W zeszłym roku logo UNICEF przeskoczyło na plecy, z przodu pojawiło się logo fundacji z Kataru, a na końcu umowę zatwierdzili socios: 697 głosów „za" i 76 „przeciw". Głośno o zdradzie krzyczeli tylko Johan Cruyff i były prezes klubu Joan Laporta. Fundacja za pięcioletni kontrakt miała zapłacić 150 mln euro, a linie lotnicze za sześcioletnią umowę aż 170 mln. A ile w tych rozliczeniach było warte wsparcie kandydatury Kataru do organizacji mundialu 2022 przez obecnego prezesa Sandro Rosella i Pepa Guardiolę? Nowa Zelandia i firma ubezpieczeniowa AIG nie mają wzajemnych rozliczeń, tu jest czysty biznes, a czarne koszulki All Blacks to łakomy kąsek. Nie trzeba być fanem rugby, żeby je skojarzyć z wielkimi Maorysami i tańcem haka. Ta drużyna jest mistrzem świata, od 1903 roku wygrała 75 procent oficjalnych meczów.

W Polsce tego nie czuć, ale na świecie jest wiele miejsc, gdzie jajowata piłka jest popularniejsza od okrągłej: Nowa Zelandia, Australia, RPA – tam na pewno. W Anglii, Walii, Szkocji, Irlandii – sympatie rozkładają się niemal po równo. Mistrzostwa świata w rugby to trzecia najpopularniejsza impreza sportowa na świecie.

Dla kibiców z Nowej Zelandii czarna koszulka to świętość. Adidas nie ma prawa umieścić na niej trzech pasków – może liczyć tylko na niewielkie logo w prawym rogu. Kiedyś, w latach 90., był na rękawach mały prostokąt z piwem Steinlager. I to wszystko. AIG swój znaczek będzie tam miało co najmniej przez pięć i pół roku i zapłaci za to grube miliony. Ile dokładnie, nie wiadomo, ale na pewno All Blacks razem z tym, co płaci Adidas, są najbogatszą drużyną rugby na świecie, a AIG i tak zajmie tylko 33 proc. powierzchni, którą mogłoby zająć zgodnie z przepisami. Nalegali na to zawodnicy, którym pierwotne logo wydawało się za duże.

– Ta koszulka znaczy wiele dla zawodników i dla ludzi w Nowej Zelandii – powiedział po ogłoszeniu decyzji Keven Mealamu, jedna z gwiazd drużyny. – Gdybyśmy żyli w idealnym świecie, większość z nas nie chciałaby niczego na koszulce oprócz gałązki paproci. Ale ta dziewiętnastowieczna idea teraz nie ma szans – powiedział Steve Tew, dyrektor wykonawczy nowozelandzkiej federacji (NZRU).

Paradoksalnie, najzacieklej czystości strojów bronią w USA. Łamie się tylko NBA, która zamierza wprowadzić malutkie reklamy na ramionach koszulek. W baseballu, hokeju, a nawet futbolu amerykańskim nie chcą o tym słyszeć. Ta ostatnia liga dopuściła reklamy tylko na strojach treningowych. Koszulki meczowe to wciąż świętość, nawet podczas Super Bowl. Reklamy przed meczem – tak, reklamy w trakcie przerw – tak, ale ani kroku dalej. Ciekawe, jak długo jeszcze.

Naprawdę długo się bronili, dobrze ponad 100 lat od pierwszego meczu. Choć trzeba przyznać, że Barcelona od dawna była rycerzem przegranej sprawy. W sporcie już mało kto może sobie pozwolić na to, żeby nie sprzedawać powierzchni reklamowej.

Bokserzy i lekkoatleci pozwalają sobie oklejać plecy i ramiona. Amerykański biegacz Nick Symmonds wystawił na internetową licytację swoje lewe ramię. Aukcję na E-bay wygrała agencja reklamowa Hanson Dodge i zapłaciła za zmywalny tatuaż 11 tys. dolarów. Nawet kiedy Symmonds zalepiał logo w czasie zawodów, to i tak wywoływał zainteresowanie. W czasie igrzysk w Londynie musiał tak robić, bo MKOl najlepiej na świecie (obok FIFA i UEFA) pilnuje praw swoich sponsorów. Kierowcy Formuły 1 i skoczkowie narciarscy nigdzie nie ruszają się bez czapek z logo sponsora, a reklamowo wykorzystane mogą być nawet majtki (co udowodnił podczas Euro 2012 Duńczyk Nicklas Bendtner).

Sport
Wielki sport w 2025 roku. Co dalej z WADA i systemem antydopingowym?
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Sport
Najważniejsze sportowe imprezy 2025 roku. Bez igrzysk też będzie ciekawie
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Kogo jeszcze kupi Arabia Saudyjska?
Sport
Sportowcy kontra Andrzej Duda. Prezydent wywołał burzę i podzielił środowisko
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay