Najlepszy Polak na Litwie

Rozmowa: Marek Zub, trener piłkarzy Żalgirisu Wilno, wicemistrzów Litwy.

Publikacja: 17.12.2012 20:37

Najlepszy Polak na Litwie

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Ile meczów przegrała pańska drużyna w lidze litewskiej?

Marek Zub:

Żadnego. Nie przegraliśmy 13 spotkań w lidze i dwóch o Puchar Litwy. Ale mistrzami nie zostaliśmy. Ekranas Poniewież wyprzedził nas o jeden punkt. Zdobył tytuł piąty raz z rzędu. Zagraliśmy z nim pierwszy raz dwa dni po objęciu przeze mnie pracy w Żalgirisie. Zremisowaliśmy na wyjeździe 0:0. Na pięć kolejek przed końcem rozgrywek pokonaliśmy ich w Wilnie 2:1, mieliśmy nadzieję, ale nie udało się.

Mógł pan być jednym z trenerów reprezentacji Polski, wybrał pan pracę na Litwie. Warto było?

Waldek Fornalik zrobił mi przyjemność, proponując współpracę. Ale kilkanaście dni później otrzymałem ofertę od dyrektora Żalgirisu Mindaugasa Nikoliciusa, którego znałem od czasu pracy w Widzewie. Prosił o szybką decyzję. Kilka rzeczy brałem pod uwagę. W reprezentacji byłbym jednym z kilku trenerów współpracujących na umowie, przypominającej śmieciową. Wynagrodzenie za obecność na zgrupowaniach, żadnego etatu i wynikających z tego przywilejów. A propozycja Żalgirisu stanowiła wyzwanie i dawała zabezpieczenie materialne. Fornalik to zrozumiał.

Jak jest zorganizowany Żalgiris?

Pamięta pan Władimira Romanowa, jednego z najbogatszych ludzi na Litwie, właściciela szkockiego klubu Hearts of Midlothian i udziałowca belgijskiego Charleroi? On kiedyś inwestował pieniądze m.in. w Żalgiris. I dwoje jego bliskich współpracowników ze Szkocji jest dziś w tym klubie. Wspomniany dyrektor sportowy Mindaugas Nikolicius i dyrektor wykonawczy, faktyczny prezes, pani Vilma Venslovaitiene. Ona jest także sekretarzem Litewskiej Federacji Piłkarskiej i członkiem władz miejskich Wilna. W polskich klubach nie spotkałem nikogo równie kompetentnego, chociaż w kilku byłem. Tyle że na Litwie na rozwój futbolu przeznacza się mniej pieniędzy niż na koszykówkę i mniej niż w Polsce. Budżet Żalgirisu, który jest w połowie klubem miejskim, a w połowie prywatnym, wynosi ok. 3 mln euro. Dlatego Litwini nie odnoszą sukcesów. Myślę, że Żalgiris mógłby grać w polskiej ekstraklasie, chociaż oczywiście nie walczylibyśmy o podium.

Gwiazdą Żalgirisu jest Kamil Biliński, który nie zagrzał miejsca w polskim klubie. Czy to mówi coś o poziomie?

Mówi o Bilińskim, który wykorzystuje w Wilnie swoją szansę. A w meczach towarzyskich pokonaliśmy mistrza Łotwy Ventspils i Legię na Łazienkowskiej. To było w październiku. Następnego dnia Polonia grała na Konwiktorskiej mecz z Polonią Wilno. Tak się po tym naszym przestraszyła, że wystawiła pierwszy skład. A ci chłopcy z Polonii Wilno grają w drugiej lidze i nie mogą być dobrzy. To coś takiego jak reaktywowana Pogoń Lwów. Przegrali 0:10 i zrobiło się nieprzyjemnie.

A Polakowi w Wilnie jest przyjemnie?

Słyszałem o profanacji grobu matki Piłsudskiego na Rossie. Ale sam nigdy nie spotkałem się z wrogością. Problem w relacjach między Litwinami a Polakami istnieje, ale mam nadzieję, że będzie malał. Do parlamentu weszła polska partia, więc powinna bronić interesów Polaków. W sztabie Żalgirisu pracują sami Litwini, rozmawiamy po angielsku i żartujemy na ten temat. Jeśli pod pomnikiem Mickiewicza składają kwiaty, i ja mówię: dobrze, że o niego dbacie, słyszę – dbamy, bo to nasz poeta.

Kibice też nie mają nic do Polaków?

Są raczej spokojni. Kiedy podczas meczu Żalgirisu w Mariampolu nasi kibice, zdenerwowani pracą sędziego, wyrwali jedno siedzenie, to mówiono o tym w telewizji przez tydzień. Odpowiednik Żylety w Żalgirisie to grupa kibiców współpracująca z klubem. Ich szef, właściciel pubu, zrobił zakończenie sezonu w swoim lokalu. Przyszli piłkarze, trenerzy, całe kierownictwo. Wtedy usłyszałem, że jestem najlepszym trenerem i Polakiem na Litwie. Ale to był pub. Na ulicy być może by tak nie powiedzieli.

Żalgiris to po litewsku Grunwald...

Oni o tym dobrze wiedzą. Kiedyś na zamku w Trokach rozmowa zeszła na temat bitwy i powiedziałem żartem: dobrze, że nam pomogliście. A oni na to: my wam, czy wy nam? Jeśli nieporozumienia będą miały tylko taki charakter, to nic groźnego. Z domu na Ursynowie mam do Wilna 470 km. Jadę przez kilka godzin i jestem wciąż w tej samej Europie. A kiedy dojadę na miejsce, czuję się tam dobrze. Zwiedziłem już większość wileńskich kościołów, choć w niedzielę chodzę zwykle do tego samego, gdzie odprawiane są msze po polsku – kościoła świętego Ducha przy Dominikańskiej.

— Rozmawiał Stefan Szczepłek

Ile meczów przegrała pańska drużyna w lidze litewskiej?

Marek Zub:

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Co dalej z WADA i systemem antydopingowym?
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Sport
Najważniejsze sportowe imprezy 2025 roku. Bez igrzysk też będzie ciekawie
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Kogo jeszcze kupi Arabia Saudyjska?
Sport
Sportowcy kontra Andrzej Duda. Prezydent wywołał burzę i podzielił środowisko
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay