Ten finał zostanie zapamiętany na długo: ze względu na stadion w Nowym Orleanie Super Dome, który w 2005 roku ucierpiał od huraganu Kathrina, a potem przez pewien czas był domem dla wielu tysięcy ludzi, pozbawionych dachu nad głową, ze względu na Raya Lewisa, który tym meczem żegnał się z futbolem amerykańskim i ze względu na braci Johna i Jima Harbaugh, którzy stanęli naprzeciw siebie jako trenerzy obu drużyn. Coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy w historii.
Zostanie też zapamiętany ze względu na awarię światła, która przydarzyła się w drugiej połowie i omal nie odwróciła losów meczu. To był taki bardzo ludzki element w doskonale zaprogramowanej maszynerii pod nazwą NFL. Możesz wydać na organizację miliony dolarów. Możesz wziąć do zaśpiewania hymnu Alicię Keys, a na koncert w przerwie zamówić Beyonce, żeby było z odpowiednią pompą, bo oglądają nas na całym świecie. Możesz mieć obsesję na punkcie szczegółów, tak jak mają w NFL, wszystko rozpisane na minuty, ale jak będzie spięcie i wysiądą korki, to i tak jesteś bezradny, i zobaczy to cały świat.
W Nowym Orleanie korki wysiadły i wyglądało na to, że awarię zamówili w San Francisco, bo do tego momentu drużynie 49ers wszystko szło jak po grudzie. Niecelne podania rozgrywającego Colina Kaepernicka, pierwsze w historii ich występów w finale podanie przejęte przez przeciwnika (tzw. interception), dziurawa obrona i kapitalna gra przeciwników. Jakby się wszyscy umówili przeciwko nim i w dodatku znikąd nie było pociechy. A na dokładkę jeszcze ten niesamowity Jacoby Jones. Najpierw przejął podanie długości 56 jardów, zatańczył przed obrońcą i zdobył przyłożenie, a na początku drugiej połowy przeszedł do historii.
Złapał piłkę po wznowieniu gry, we własnym polu obronnym i przebiegł z nią 109 jardów, omijając po drodze obrońców wielkich jak rozpędzone ciężarówki, którzy chcieli mu zrobić krzywdę. Chwilę potem na połowie stadionu wysiadły światła. To uratowało widowisko, bo zapowiadał się najnudniejszy Super Bowl od wielu lat.
A kiedy już światło wróciło, to 49ers odżyli, a Ravens zaczęli grać tak, jakby im ktoś odłączył prąd: gubili piłkę, pozwalali powalać swojego quarterbacka Joe Flacco, faulowali niepotrzebnie. Po drugiej stronie rozruszał się Kaepernick, który świetnie podawał, a potem nawet samodzielnie zdobył przyłożenie (przebiegł 15 jardów, to nowy rekord wśród quarterbacków w finale) i z ogromnej przewagi zostało tylko kilka punktów.