Baltimore Ravens wygrali w finale

W finale ligi NFL Baltimore Ravens po dramatycznym meczu pokonali San Francisco 49ers 34:31

Publikacja: 04.02.2013 06:59

Ed Reed z Baltimore Ravens świętuje zwycięstwo

Ed Reed z Baltimore Ravens świętuje zwycięstwo

Foto: AFP

Ten finał zostanie zapamiętany na długo: ze względu na stadion w Nowym Orleanie Super Dome, który w 2005 roku ucierpiał od huraganu Kathrina, a potem przez pewien czas był domem dla wielu tysięcy ludzi, pozbawionych dachu nad głową, ze względu na Raya Lewisa, który tym meczem żegnał się z futbolem amerykańskim i ze względu na braci Johna i Jima Harbaugh, którzy stanęli naprzeciw siebie jako trenerzy obu drużyn. Coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy w historii.

Zostanie też zapamiętany ze względu na awarię światła, która przydarzyła się w drugiej połowie i omal nie odwróciła losów meczu. To był taki bardzo ludzki element w doskonale zaprogramowanej maszynerii pod nazwą NFL. Możesz wydać na organizację miliony dolarów. Możesz wziąć do zaśpiewania hymnu Alicię Keys, a na koncert w przerwie zamówić Beyonce, żeby było z odpowiednią pompą, bo oglądają nas na całym świecie. Możesz mieć obsesję na punkcie szczegółów, tak jak mają w NFL, wszystko rozpisane na minuty, ale jak będzie spięcie i wysiądą korki, to i tak jesteś bezradny, i zobaczy to cały świat.

W Nowym Orleanie korki wysiadły i wyglądało na to, że awarię zamówili w San Francisco, bo do tego momentu drużynie 49ers wszystko szło jak po grudzie. Niecelne podania rozgrywającego Colina Kaepernicka, pierwsze w historii ich występów w finale podanie przejęte przez przeciwnika (tzw. interception), dziurawa obrona i kapitalna gra przeciwników. Jakby się wszyscy umówili przeciwko nim i w dodatku znikąd nie było pociechy. A na dokładkę jeszcze ten niesamowity Jacoby Jones. Najpierw przejął podanie długości 56 jardów, zatańczył przed obrońcą i zdobył przyłożenie, a na początku drugiej połowy przeszedł do historii.

Złapał piłkę po wznowieniu gry, we własnym polu obronnym i przebiegł z nią 109 jardów, omijając po drodze obrońców wielkich jak rozpędzone ciężarówki, którzy chcieli mu zrobić krzywdę. Chwilę potem na połowie stadionu wysiadły światła. To uratowało widowisko, bo zapowiadał się najnudniejszy Super Bowl od wielu lat.

A kiedy już światło wróciło, to 49ers odżyli, a Ravens zaczęli grać tak, jakby im ktoś odłączył prąd: gubili piłkę, pozwalali powalać swojego quarterbacka Joe Flacco, faulowali niepotrzebnie. Po drugiej stronie rozruszał się Kaepernick, który świetnie podawał, a potem nawet samodzielnie zdobył przyłożenie (przebiegł 15 jardów, to nowy rekord wśród quarterbacków w finale) i z ogromnej przewagi zostało tylko kilka punktów.

Ravens ją obronili, choć w końcówce chwiali się pod ciosami przeciwników. San Francisco miało piłkę, za wszelką cenę próbowało zdobyć punkty, trener Jim Harbaugh się wściekał, machał rękami, rozmawiał z sędziami, pokazywał, że faulowali jego graczy, ale to było za mało.

Obrona Ravens, dowodzona przez Raya Lewisa wytrzymała, a chwilę później sędziowie zakończyli mecz. John Harbaugh ruszył przez środek boiska, a kamery pilnie śledziły, czy jego narwany brat podejdzie, żeby uścisnąć mu rękę. Podszedł, uścisnął i zaraz się schował w tłumie. Rodzice, którzy oglądali mecz z trybun na rodzinnym obiedzie pewnie będą musieli ostudzić emocje.

A na koniec jeszcze było coś do łez. Stojąc na trybunie, już w cywilnym stroju, nawrócony Ray Lewis, kiedyś rozrabiaka, oskarżany o udział w bójce ze skutkiem śmiertelnym, a dziś kaznodzieja, mógł powiedzieć do swoich fanów. – Jeśli Bóg ze mną, to kto przeciwko mnie? Baltimore przywieziemy ci puchar. Znów wygrał. Tak, jak wtedy, kiedy dopiero zaczynał karierę w NFL i po raz pierwszy powalił na ziemię quarterbacka, a to dla obrońcy chwila szczególna. Tamtym rozgrywającym był Jim Harbaugh. No cóż, tak wyszło. Nikt nie powiedział, że historia nie zatoczy koła.

Ten finał zostanie zapamiętany na długo: ze względu na stadion w Nowym Orleanie Super Dome, który w 2005 roku ucierpiał od huraganu Kathrina, a potem przez pewien czas był domem dla wielu tysięcy ludzi, pozbawionych dachu nad głową, ze względu na Raya Lewisa, który tym meczem żegnał się z futbolem amerykańskim i ze względu na braci Johna i Jima Harbaugh, którzy stanęli naprzeciw siebie jako trenerzy obu drużyn. Coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy w historii.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Sport
Wielkie Serce Kamy. Wyjątkowa nagroda dla Klaudii Zwolińskiej
Sport
Manchester City kontra Real Madryt. Jeden procent nadziei
Sport
Związki sportowe nie chcą Radosława Piesiewicza. Nie wszystkie
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Materiał Promocyjny
Raportowanie zrównoważonego rozwoju - CSRD/ESRS w praktyce