W Londynie Moore ma dwa pomniki. Jeden stoi obok stadionu jego klubu - West Ham United. Drugi - przed nowym Wembley. W roku 2007 odsłaniali go m.in. premier Tony Blair oraz dwaj koledzy z boiska, mistrzowie świata - Bobby Charlton i Geoff Hurst. Pierwszy był głównym organizatorem gry Anglii na mundialu w roku 1966. Drugi strzelił trzy bramki w meczu finałowym z Niemcami. Dwie z podań Moore'a! Wszyscy trzej piłkarze, w uznaniu futbolowych zasług dla ojczyzny, zostali uhonorowani przez królową tytułami szlacheckimi.

Anglia obchodzi w tym roku 150 rocznicę powstania krajowej federacji piłkarskiej. Pierwszej na świecie, wyznaczającej szlak rozwoju futbolu. Ale tytuł mistrza świata, zdobyty przez Anglię w roku 1966 jest jedynym jej międzynarodowym sukcesem. Angielskie kluby, bez których historia futbolu byłaby uboga, budują potęgę na zagranicznych piłkarzach i menedżerach, nie mówiąc o egzotycznych właścicielach i ich pieniądzach.

Najsłynniejsi angielscy gracze ostatniego ćwierćwiecza, choćby nie wiem jak wspaniali w swoich klubach, z reprezentacją nie odnoszą sukcesów. Zaledwie czterech zdobyło Złotą Piłkę dla najlepszego zawodnika Europy. Ostatni raz dwanaście lat temu (Michael Owen). Kiedy Canal pokazuje mecze Premier League nie chce się odejść od telewizora. Ale ilu Anglików w angielskich klubach jest w stanie przykuć naszą uwagę? Ilu gra w dobrych drużynach poza Wyspami Brytyjskimi? Niewielu.

O wkładzie Anglików w rozwój taktyki piłki nożnej pamiętają tylko archeolodzy futbolu. Ostatnia światła myśl pochodzi z drugiej połowy lat dwudziestych ubiegłego wieku, kiedy pod wpływem zmiany przepisu o spalonym menedżer Arsenalu Herbert Chapman przedstawił system ustawienia zawodników, zwany potocznie WM. Stosowano go na całym świecie. Ale kiedy na początku lat pięćdziesiątych jego mankamenty obnażyli Węgrzy (wbili Anglii 13 bramek w dwóch meczach), szkoła angielska przeprowadziła się na prowincję. Kiedy więc Anglia czci pamięć Bobby Moore'a w rocznicę jego śmierci, to sięga też pamięcią do czasów, kiedy nad Imperium Brytyjskim nie zachodziło słońce. Zostały z tego tylko pomniki.