O dzieciach jeszcze nie myślimy, bo wolałbym, żeby dziecko miało ojca na co dzień, a nie tylko oglądało go w telewizji. Zobaczymy, ile lat skakania jeszcze przede mną. Zresztą, nie wszystko da się zaplanować, niech się dzieje, co chce.
Jest z pana w domu pożytek?
Nie ugotuję, ale chętnie sprzątam i robię inne przydomowe rzeczy. Z przyjemnością. Może dlatego, że robię to tak rzadko. W wolnych chwilach czytam książki, lubię dobry film. Ale staram się dobierać je tak, żeby oprócz przyjemności dały mi też spokój. Ostatnio czytałem fantastykę – „Pana lodowego ogrodu" Jarosława Grzędowicza. Autor z niesamowitą wyobraźnią. A moja nowa pasja to szybowce. Latałem już dwa razy, w Jeleniej Górze, chciałbym zrobić kurs. Może uda się na wiosnę. Simon Ammann i Thomas Morgenstern mają licencje pilotów, ale oni latają samolotami, a mnie bardziej kuszą szybowce.
A dlaczego wybrał pan kiedyś akurat skoki?
U mnie w Zębie narty to był chleb powszedni. Tak się jakoś złożyło, że mnie najbardziej ciągnęło do skakania. Najpierw sami usypywaliśmy sobie z kolegami progi, potem nasi rodzice – widząc, że jest spora grupa, która bawi się w skoki – skrzyknęli się i stworzyli dla nas klub LKS Ząb. Pomagał m.in. trener Zbyszek Klimowski, który do dziś jest ze mną w kadrze. To były czasy, gdy w polskich skokach jeszcze wszystkiego brakowało, bez zaangażowania rodziców nic by się nie udało. Dopiero Adam swoimi sukcesami zapracował na dostatek i dobre warunki dla następców.
Kogo pan naśladował na skoczniach?
Na początku nikogo. Dopiero potem, w gimnazjum, miałem swoich bohaterów. Andiego Goldbergera, Dietera Thomę, Kazuyoshiego Funakiego. I bardzo mi imponował młody Primoż Peterka. Z Dieterem Thomą spotykamy się często pod skocznią, staram się zamienić z nim kilka słów. Podczas Turnieju Czterech Skoczni pocieszał mnie, żebym się nie przejmował niepowodzeniami, bo los mi wszystko wynagrodzi w Predazzo.
I teraz musi się pan przygotowywać do ataku Stochomanii. Życie się trochę zmieni.
Już się miało zmienić po pierwszych zwycięstwach w Pucharze Świata, a nie poczułem tego. Medal położę na półkę, bo nie mam teraz w mieszkaniu specjalnego miejsca na trofea. Takie było w domu rodzinnym, a teraz mieszkanie w Krakowie tylko wynajmuję. Dopiero uzbroiliśmy działkę pod dom w Zębie.
Pana pokolenie jest zupełnie inne niż to, z którego był Małysz, o wcześniejszych czasach nie wspominając. Adam w biegu, już po pierwszych sukcesach, uczył się języków, w biegu uczył się żyć z mediami i sponsorami, zrobił maturę już jako dojrzały człowiek. Wy znacie języki, skończyliście uczelnie.
Takie czasy nastały. Każdy młody człowiek zdaje sobie sprawę, że bez wykształcenia nie ma czego szukać. Wszyscy w kadrze są po maturze, wszyscy zaczęli jakieś szkoły wyższe. Ja od października jestem magistrem. Rodzice bardzo mnie pilnowali, jeśli chodzi o naukę. Nigdy nie byłem typem kujona, trzeba mnie było biczem pędzić do książek, ale po wielu trudnych chwilach w końcu się udało.
Po tym złotym medalu apetyt rośnie? Przez Predazzo do Soczi?
Nie chcę o tym na razie myśleć, niczego nie obiecuję. Skupiam się na sobotnim konkursie drużynowym. Jesteśmy kandydatami do miejsca na podium. Gdy każdy z nas zrobi to, co potrafi, to może być przyjemnie. Mam nadzieję, że mój medal będzie zachętą nie tylko dla mnie, ale dla całej naszej grupy, a może i dla następnego pokolenia.
Któryś z rywali panu szczególnie ładnie pogratulował tego mistrzostwa?
Wszyscy. To mnie zaskoczyło. Może dlatego, że i ja staram się zawsze gratulować zwycięzcom. Bo szacunek jest najważniejszy.
W sobotę w Predazzo konkurs drużynowy
Tytułu zdobytego dwa lata temu w Oslo bronią Austriacy. Wtedy zdominowali mistrzostwa świata i zdobyli wszystkie złote medale: Thomas Morgenstern na małej skoczni, Gregor Schlierenzauer na dużej, a drużyna (oprócz nich Martin Koch i Andreas Kofler) wygrała oba konkursy drużynowe. Teraz też są faworytami, ale już nie tak zdecydowanymi. W Predazzo jeszcze żaden z nich nie wygrał, a świetnie skaczą Norwegowie (Anders Bardal, Anders Jacobsen), Słoweńcy (Peter Prevc) i Polacy. Trener Łukasz Kruczek wystawi w sobotę skład (w kolejności skoków): Maciej Kot, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Kamil Stoch. Transmisja w TVP 1 i Eurosporcie, 16.30
— mjr