Rz: Długo pan musiał przekonywać Justynę, żeby odpuściła bieg na 10 km?
Aleksander Wierietielny:
Nie musiałem przekonywać. Zdecydowaliśmy zgodnie. Justyna nie startuje, bo to jest Justyna Kowalczyk. I nie tyle ona, ile wszyscy wokół czekają wyłącznie na medale. Czwarte, piąte miejsca – to nikogo nie interesuje. To jest już nazywane porażką. Słuchałem spikera w dzienniku, jak zapowiadał, że Justyna biegnie po złoty medal. A to jest sport, kto się nim zajmuje, powinien wiedzieć, że i stuprocentowi faworyci przegrywają. Tak jak Justyna przyjechała na sprint jako stuprocentowa faworytka. A nie ma medalu.
Przed sprintem trudno było nie mówić o złotym medalu, ale przed biegiem łączonym nikt go Justynie nie zawieszał na szyi, chodziło o miejsce na podium.
Ona jest tak przygotowana, że powinna każdy bieg kończyć na podium. Wiem, co mówię.