Losowanie dało mu za rywala Marcusa Campbella, nr 23 w rankingu światowym. Pierwsze rozbicie trójkąta już w sobotę. Wedle powszechnych opinii, los był chyba łaskawy dla obrońcy tytułu. Pewności nie ma jednak nikt, bo czterokrotny mistrz świata zagrał w ubiegłym roku tylko jeden poważny mecz.
Potem ćwiczył, wedle jego słów „jakieś dziesięć dni w ciągu dziewięciu miesięcy”, przy czym ostatnie partie rozgrywał z niejakim Aleksem, kumplem, z zawodu kierowcą dostawczym, który zwykł był przywozić mu ulubione chińskie jedzenie.
Urok O'Sullivana to nie tylko niezwykle naturalny i ofensywny styl gry, ale właśnie owa nieprzewidywalność, która jednak w tym roku bardziej niepokoi, niż cieszy. – Bardzo zardzewiałem. Nie grałem pod napięciem, więc będzie mi trudno wyjść tak bez praktyki i zwyciężać. Mogę dostać lanie. Idę w nieznane, ale to przynajmniej jest duże wyzwanie – mówił tuż przed turniejem.
Czemu wrócił? Mówił tak: – Nie czuję żadnego ciśnienia. Najważniejszą sprawą jest mieć cel w życiu. Snooker zawsze mi go dawał. Ten start to dla mnie ponowna szansa wprowadzenia pewnego porządku i jakichś reguł w życie. Przedtem czułem się trochę znudzony rywalizacją. Narzekałem na presję i słabą grę. Jakieś dwa-trzy miesiące temu jednak pomyślałem, że zabrałbym się znów za uderzenia bil, że może to nie będzie takie trudne, może bardziej będzie mnie to bawiło, a nie stresowało.
Można wierzyć, że dobrowolny pobyt na sportowej emeryturze też okazał się nudny, że długi odpoczynek (od maja 2012 roku) zaczął doskwierać tak samo, jak wcześniejsze życie w rutynie turniejów.
– Mam dziś trochę inną perspektywę. Poczułem się odświeżony, kocham wyzwania, wiem, że stać mnie na wiele i co potrafię. Zatęskniłem za snookerem, to była jednak jakby moja druga rodzina. Nie zdawałem sobie sprawy, jak była dla mnie ważna – dodawał.
Nieobecność kosztowała go spadek na 24. miejsce rankingu. Decyzję o powrocie podał już w listopadzie, ale wtedy zmienił na chwilę zdanie, mówiąc o „problemach osobistych”, które go wstrzymują. Problemy osobiste miewał właściwie zawsze, od początku kariery, od trudnych relacji z najbliższymi po depresję i nałogi. Są tacy, którzy twierdzą, że te problemy nigdy nie zniknęły.
– Nie mogę dać gwarancji na nic. Wszystko co wiem, to to, że wystartuję. Spróbuję dać z siebie jak najwięcej, zobaczyć, czy nadal mogę być profesjonalnym sportowcem – zapewniał dziennikarzy.