USADA najpierw zamieniła Armstronga bohatera w Armstronga banitę, wykluczonego dożywotnio ze sportu. Teraz będzie wspierać departament sprawiedliwości w sądowej walce z Lance'em i jego wspólnikami z firmy Tailwind Sports o miliony dolarów, które grupa kolarska US Postal (zarządzana przez Tailwind) miała sprzeniewierzyć, organizując system dopingu. Ale jednocześnie szef USADA Travis Tygart cały czas wysyła do Armstronga sygnały: powiedz co wiesz o dopingu, a będziesz potraktowany łagodniej. Oczywiście tylko jeśli powiesz wreszcie całą prawdę, a nie upudrowaną jak w styczniowym wywiadzie z Oprah Winfrey. Szczególnie chętnie śledczy z USADA posłuchają opowieści o tym, jak Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) chroniła Lance'a i inne swoje największe gwiazdy przed dopingowymi wpadkami. – To co słyszeliśmy od Armstronga pozwala nam wierzyć, że ma on dowody na współudział UCI, informacje które pomogłyby kolarstwu wrócić na właściwą ścieżkę – mówił Tygart przy okazji składania zeznań przed francuską komisją senacką zbierającą materiały na temat walki z dopingiem. I zarzucił UCI kompletną bierność w sprawie ostatnich dopingowych afer.
- Jedynym zdecydowanym działaniem było rozwiązanie przez UCI swojej niezależnej wewnętrznej komisji śledczej w chwili, gdy ta właśnie zaczynała działać naprawdę niezależnie. UCI gra na przeczekanie: sezon ruszy, jeszcze jeden Tour ruszy, minie kolejne sześć miesięcy i ludzie zapomną – mówi Tygart. UCI już odpowiedziała szefowi USADA, że nie ma żadnych dowodów na jej współudział, a Tygart nadinterpretuje to co, usłyszał od Armstronga. Ale władze kolarstwa zachowują się właśnie tak, jak to opisał Amerykanin. Wspomniana komisja, która miała badać zasadność oskarżeń wobec władz UCI o ignorowanie podejrzanych wyników testów Armstronga w Tour de Suisse 2001, w Dauphine Libere 2002, w Tour de France 1999 przetrwała tylko dwa miesiące. Ma ją zastąpić kolarska komisja prawdy i pojednania, cokolwiek to znaczy. Tej komisji Armstrong obiecał współpracę, bo tam nie trzeba będzie zeznawać pod przysięgą.
Z Tygartem i USADA współpracować nie chce, tak to przynajmniej deklaruje oficjalnie, ale wiadomo, że negocjacji z nimi nie zerwał. Rozmawiał z Tygartem w grudniu, rozmawiał miesiąc temu. Nie doszli do porozumienia, Armstrongowi nie udało się też wynegocjować ugody z departamentem sprawiedliwości w sprawie domniemanego sprzeniewierzenia pieniędzy US Postal (poczta jest firmą państwową, zdaniem amerykańskiej administracji została oszukana, bo dawała grupie US Postal pieniądze w zamian za zobowiązanie do m.in. powstrzymania się od dopingu) zanim sprawa trafiła do sądu. Departament sprawiedliwości zarzuca samemu Armstrongowi „nieprawne wzbogacenie się" na sumę 17 mln dolarów, a łącznie jemu i jego wspólnikom – na 40 mln dolarów. I może się zgodnie z przepisami domagać zwrotu do federalnego budżetu trzykrotności tej kwoty. To oczywiście zaproszenie do współpracy i ugody w zamian za obniżenie odszkodowania. I tak też trzeba traktować wypowiedzi Trygarta – USADA też jest agencją państwową, a departament sprawiedliwości będzie korzystał w procesie przeciw Armstrongowi z jej ustaleń.
W wywiadzie u Oprah Armstrong przyznał się, że wszystkie siedem Tourów wygrał na dopingu, ale nawet pół słowem nie pogrążył żadnego ze swoich wspólników. Sąd, w przeciwieństwie do Oprah, będzie chciał się o nich dowiedzieć czegoś więcej. Wśród pozwanych jest m.in. Thomas Weisel, bankier inwestycyjny przez lata finansujący projekty Armstronga i obsadzający swoich ludzi na ważnych posadach w amerykańskim kolarstwie. Swojego współpracownika Jima Ochowicza zrobił szefem USA Cycling (w latach 2002-2006). A jak informował już wcześniej „Wall Street Journal" firma Thomas Weisel Partners zarządzała w latach 2001-2004 – gdy Armstrong wygrywał Tour cztery razy – częścią majątku Heina Verbruggena, ówczesnego szefa UCI. Jest o czym rozmawiać.