Etap był krótki, ale 20 km ciągłej wspinaczki, dla najlepszych w ciągłym deszczu i pod wiatr, to nie przelewki. Nibali udowodnił, że w tym Giro jest najsilniejszy i różową koszulkę już raczej zatrzyma do niedzielnego wręczania nagród w Bresci.
Za plecami lidera jest jednak tłok. Cadel Evans i Rigoberto Uran stracili trochę sekund, bliżej podium znalazł się teraz Michele Scarponi.
Najprzyjemniejsze dla polskich kibiców było oglądanie, jak Rafał Majka walczył z górą i awansował z 8. na 6. miejsce, jak odbierał białą koszulkę Carlosowi Betancurowi, choć 2 sekundy, jakie ich dzielą, to wciąż prawie nic.
Rywalizacja Polaka z Kolumbijczykiem jest jedną z głównych atrakcji wyścigu – wystarczy powiedzieć, że w czwartek, na półmetku 18. etapu Betancur był jeszcze o sekundę szybszy od Majki. Przemysław Niemiec znów pojechał dobrze, był 12., obronił 5. miejsce w klasyfikacji generalnej.
Do czwartkowej rywalizacji na malowniczej trasie w Trydencie włączyli się Hiszpan Samuel Sanchez, który długo prowadził, i dopiero znakomita jazda Nibalego pozbawiła go zwycięstwa, oraz Włoch Damiano Caruso, który był trzeci. Nagrodą dla Sancheza jest awans do czołowej dziesiątki.