Odchodzący trener Bayernu Jupp Heynckes po meczu nie ugryzł się w porę w język i przejście Roberta Lewandowskiego ogłosił jako przesądzone. „Wszyscy wiedzą, że Mario Goetze już jest kupiony, a i Lewandowski nie każe na siebie długo czekać" – to zdanie z konferencji prasowej zwycięzców, pierwszy oficjalny głos z Bayernu w sprawie przejścia Polaka, raczej atmosfery między finalistami nie poprawi. Ale Bayern i Borussia muszą usiąść do negocjacji, żadnego innego sensownego wyjścia dziś nie widać.
Piłkarz i jego menedżer Cezary Kucharski nie chcą komentować informacji o transferze. Ale wiadomo nie od dziś, że Lewandowski jest już myślami w innym klubie – niemieckie i angielskie media informowały nawet, że jego menedżerowie, Kucharski i jego szwajcarski wspólnik Maik Barthel, byli gośćmi na fecie Bayernu. To nieprawda, bawili się na przyjęciu Borussii w londyńskim National History Museum. Ale i napastnik, i jego otoczenie są nastawieni na zmianę klubu i Borussia może zostać na najbliższy sezon ze sfrustrowanym piłkarzem, na którym w dodatku za rok nie zarobi, bo Polakowi skończy się kontrakt.
Robert nie ma klauzuli odstępnego, którą miał Mario Goetze, więc Bayern nie uniknie bezpośrednich targów z Borussią. Za tydzień, najpóźniej dwa, wszystko ma być już jasne.
W Dortmundzie oczekują około 30 mln euro – najdroższy dotychczas polski piłkarz Jerzy Dudek kosztował ponad 7 mln.
Borussia wolałaby sprzedać Lewandowskiego za granicę, Polakiem jest zainteresowany i Real Madryt, i Chelsea. Ale Robert widzi się tylko w Bayernie, u nowego trenera Pepa Guardioli (choć akurat Guardiola, w przeciwieństwie do Jose Mourinho czy Aleksa Fergusona, nie kontaktował się z Polakiem bezpośrednio, by go namówić do transferu) w lidze, która jest teraz u szczytu popularności i w której Robert jest już gwiazdą pierwszej wielkości.