Sami nie zbawimy świata

Przewodniczący Komisji Licencji Klubowych PZPN Krzysztof Sachs o tym, że oszukiwanie już nie będzie opłacalne.

Publikacja: 28.06.2013 00:44

Sami nie zbawimy świata

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Rz: Nie ma pan wrażenia, że w naszej piłce skończyły się problemy z infrastrukturą, a zaczęły z właścicielami klubów?

Krzysztof Sachs:

Tak stanowczo bym tego nie ujął. Jesteśmy po rewolucji infrastrukturalnej, częściowo wymuszonej przez Euro w Polsce, ale i będącej efektem zwykłego rozwoju. O ile w przeszłości rozpatrując dokumenty licencyjne, często wytykaliśmy klubom zaniedbania na ich stadionach, to dziś tego rodzaju przypadków jest coraz mniej. Ale przyznaję, że gdyby do ekstraklasy awansowały Termalica lub Flota, to takie problemy by się pojawiły. Tyle że teraz łatwiej je rozwiązywać. Termalica tak wzięła sobie do serca nasze uwagi, że spełniła wszystkie warunki, wymagane od klubu ekstraklasy, mimo że ostatecznie walkę o nią przegrała.

Kiedyś mówiło się o naciskach na komisję, dziś takie sytuacje też się zdarzają?

Nim zostałem szefem Komisji Licencyjnej, pracowałem przez kilka lat w Komisji Odwoławczej. Zostałem z niej usunięty po tym, jak publicznie skrytykowałem decyzję o przyznaniu w skandalicznych okolicznościach licencji Polonii Bytom. W tamtym przypadku nacisk na Komisję Odwoławczą był ewidentny. Dziś sobie czegoś takiego nie wyobrażam.

W przeszłości miewaliśmy wrażenie, że cała ta procedura to fikcja. Prawie zawsze po napisaniu odwołania kluby otrzymywały licencje. Dlatego, że miały poparcie w związku?

Nie. To była konsekwencja lekceważenia procesu licencyjnego. Do pierwszej instancji kluby przychodziły nieprzygotowane. Jak nie dostały licencji, orientowały się, że to nie żarty i przed posiedzeniem Komisji Odwoławczej większość brakujących dokumentów była uzupełniana. Do niedawna Komisja Licencyjna koncentrowała się przede wszystkim na zaległościach klubów wobec ZUS, urzędu skarbowego czy pracowników. Dziś równie dużą uwagę zwraca się na prognozy finansowe klubów.

Czy można stwierdzić, że sytuacja finansowa klubów jest dziś lepsza niż przed kilku laty?

Krzysztof Sachs szef Komisji Licencyjnej PZPN:

Dziś klub, który nie otrzymał licencji, nie dzwoni, nie prosi ani nie wywiera presji

Tak, widać dużo więcej dyscypliny finansowej. Ale mamy w tym roku w ekstraklasie dwa przypadki bezprecedensowe: Widzewa, który jest w stanie upadłości układowej, i Polonii Warszawa, będącej przykładem zaległości finansowych, jakich jeszcze nie widzieliśmy.

Polonia spadła, bo jej właściciel okazał się człowiekiem nieodpowiedzialnym. Nie ma pan poczucia winy?

Jestem zły w związku z bezsilnością komisji w tej sprawie. Ale pamiętajmy, że nim pan Król stał się na Konwiktorskiej persona non grata, to najpierw uchodził za zbawcę. Dotychczas nie było szans na reakcję w takich sytuacjach. Teraz komisja będzie starała się realnie wykonywać nadzór finansowy, który dotąd był fikcyjny. Wreszcie mamy do tego narzędzia. Ale pamiętajmy, że Komisja Licencyjna sama nie zbawi świata. Na przykład tak często postulowane obecnie wstrzymanie płatności z Canal+ w sytuacji analogicznej do Polonii, wymaga umowy pomiędzy klubami a spółką Ekstraklasa. Trzeba szybko pomyśleć nad mechanizmem, aby zapisy w tej umowie pozwoliły na zablokowanie wypłaty, np. na podstawie sygnałów od organów licencyjnych lub dyscyplinarnych PZPN.

Ale już się mówi, że kluby znajdą mnóstwo sposobów, żeby obejść np. zakaz transferów czy ograniczenie pensji zatrudnianych zawodników. Nie boicie się, że wasze zakazy zostaną wyśmiane?

Komisja jest przygotowana do zabawy w kotka i myszkę. Pamiętajmy, że w ramach nadzoru finansowego możemy zażądać każdego dokumentu czy informacji finansowej. Możemy w każdej chwili wysłać do klubu eksperta z uprawnieniami biegłego rewidenta. Oczywiście, że klub może znaleźć kilka dróg na ominięcie zakazu przekraczania poziomu wynagrodzeń – to nic trudnego. Tylko proszę pamiętać – my ten wypływ środków i tak w końcu zobaczymy, a będą skutki uboczne. Piłkarz, który będzie miał obiecane pieniądze z jakiejś schowanej umowy, nie będzie miał żadnej możliwości powołać się na nią przed organami Związku, jeśli nie dostanie zapłaty. Bardzo też chciałbym zobaczyć prezesa klubu, który w jednym roku sprytnie oszuka komisję, a w kolejnym,  mając znowu kłopoty w regulowaniem zobowiązań, stanie przed tą samą komisją i będzie prosił o wyrozumiałość w kontekście kolejnego procesu licencyjnego.

Czyli dopuszcza pan możliwość celowego wprowadzenia  komisji w błąd przez klub, borykający się z kłopotami finansowymi? Pytam w związku z publiczną wypowiedzią bramkarza Wisły Sergieja Pareiki, który oświadczył, że podpisał w klubie pismo informujące, iż Wisła nie ma wobec niego zobowiązań, mimo że nie była to prawda.

Zgodnie z moimi przypuszczeniami Pareiko nie podpisał fałszywego oświadczenia o braku zaległości, tylko ugodę, która odroczyła ich spłatę do czerwca. Wisła miała zatem pełne prawo nie wykazywać zaległości we wniosku licencyjnym. Nie zmienia to jednak faktu, że w dzisiejszym stanie prawnym, odroczenie terminu płatności skutecznie rozwiązuje klubowi problem licencyjny. Na marginesie dwie uwagi. System licencyjny nie jest tak nieszczelny, jak się powszechnie uważa. Żeby ukryć zaległości finansowe, nie wystarczy nakłonić zawodnika do kłamstwa. Trzeba jeszcze sfałszować sprawozdanie finansowe i dokumentację licencyjną oraz omamić audytora, który bada jedno i drugie. Pamiętajmy, że blisko połowa polskich klubów to spółki grup kapitałowych notowanych na giełdzie – tam się naprawdę nie fałszuje ksiąg tylko po to, żeby nie zapłacić piłkarzowi pensji lub premii.

Rz: Nie ma pan wrażenia, że w naszej piłce skończyły się problemy z infrastrukturą, a zaczęły z właścicielami klubów?

Krzysztof Sachs:

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku