Polonia spadła, bo jej właściciel okazał się człowiekiem nieodpowiedzialnym. Nie ma pan poczucia winy?
Jestem zły w związku z bezsilnością komisji w tej sprawie. Ale pamiętajmy, że nim pan Król stał się na Konwiktorskiej persona non grata, to najpierw uchodził za zbawcę. Dotychczas nie było szans na reakcję w takich sytuacjach. Teraz komisja będzie starała się realnie wykonywać nadzór finansowy, który dotąd był fikcyjny. Wreszcie mamy do tego narzędzia. Ale pamiętajmy, że Komisja Licencyjna sama nie zbawi świata. Na przykład tak często postulowane obecnie wstrzymanie płatności z Canal+ w sytuacji analogicznej do Polonii, wymaga umowy pomiędzy klubami a spółką Ekstraklasa. Trzeba szybko pomyśleć nad mechanizmem, aby zapisy w tej umowie pozwoliły na zablokowanie wypłaty, np. na podstawie sygnałów od organów licencyjnych lub dyscyplinarnych PZPN.
Ale już się mówi, że kluby znajdą mnóstwo sposobów, żeby obejść np. zakaz transferów czy ograniczenie pensji zatrudnianych zawodników. Nie boicie się, że wasze zakazy zostaną wyśmiane?
Komisja jest przygotowana do zabawy w kotka i myszkę. Pamiętajmy, że w ramach nadzoru finansowego możemy zażądać każdego dokumentu czy informacji finansowej. Możemy w każdej chwili wysłać do klubu eksperta z uprawnieniami biegłego rewidenta. Oczywiście, że klub może znaleźć kilka dróg na ominięcie zakazu przekraczania poziomu wynagrodzeń – to nic trudnego. Tylko proszę pamiętać – my ten wypływ środków i tak w końcu zobaczymy, a będą skutki uboczne. Piłkarz, który będzie miał obiecane pieniądze z jakiejś schowanej umowy, nie będzie miał żadnej możliwości powołać się na nią przed organami Związku, jeśli nie dostanie zapłaty. Bardzo też chciałbym zobaczyć prezesa klubu, który w jednym roku sprytnie oszuka komisję, a w kolejnym, mając znowu kłopoty w regulowaniem zobowiązań, stanie przed tą samą komisją i będzie prosił o wyrozumiałość w kontekście kolejnego procesu licencyjnego.
Czyli dopuszcza pan możliwość celowego wprowadzenia komisji w błąd przez klub, borykający się z kłopotami finansowymi? Pytam w związku z publiczną wypowiedzią bramkarza Wisły Sergieja Pareiki, który oświadczył, że podpisał w klubie pismo informujące, iż Wisła nie ma wobec niego zobowiązań, mimo że nie była to prawda.
Zgodnie z moimi przypuszczeniami Pareiko nie podpisał fałszywego oświadczenia o braku zaległości, tylko ugodę, która odroczyła ich spłatę do czerwca. Wisła miała zatem pełne prawo nie wykazywać zaległości we wniosku licencyjnym. Nie zmienia to jednak faktu, że w dzisiejszym stanie prawnym, odroczenie terminu płatności skutecznie rozwiązuje klubowi problem licencyjny. Na marginesie dwie uwagi. System licencyjny nie jest tak nieszczelny, jak się powszechnie uważa. Żeby ukryć zaległości finansowe, nie wystarczy nakłonić zawodnika do kłamstwa. Trzeba jeszcze sfałszować sprawozdanie finansowe i dokumentację licencyjną oraz omamić audytora, który bada jedno i drugie. Pamiętajmy, że blisko połowa polskich klubów to spółki grup kapitałowych notowanych na giełdzie – tam się naprawdę nie fałszuje ksiąg tylko po to, żeby nie zapłacić piłkarzowi pensji lub premii.