Niektóre zostawiły dotychczasowych, inne zatrudniły nowych. W Polsce nie ma klucza, według którego wybiera się trenera. U nas wciąż jeszcze zdarzają się groteskowe sytuacje. Jak przyjęcie trenera, którego prezes poznał na weselu i polubił po kilku toastach. Dla klubu nie skończyło się to dobrze.

Niektórzy przyjmują do pracy szkoleniowców skazanych za korupcję, którym kara upłynęła lub podejrzanych, ale jeszcze nie skazanych. A kto ma coś za uszami, wie zwykle całe środowisko. Znany właściciel klubu powiedział mi wprost: – Wolę kogoś takiego, bo przynajmniej wiem, że on drugi raz w to samo nie wdepnie. A wie o mechanizmach tyle i zna wszystkich ludzi, nikt go więc nie oszuka. Ktoś po przejściach bywa cenniejszym trenerem niż świeżak.

Żeby mieć pracę niekoniecznie trzeba udowodnić swoje umiejętności. Wystarczy wyróżnić się w inny sposób. Powiedzieć na konferencji prasowej coś szokującego, pokłócić się z kimś publicznie, włożyć marynarkę przyciągającą uwagę, którą będą pokazywały kamery Canal+. To działa. Warto też zatrudnić trenera z zagranicy. Zwykle to nie są szkoleniowcy lepsi od polskich, ale przynajmniej się nie stawiają, nie mają dużych wymagań, są wdzięczni, że w ogóle pracują.

Jedna kategoria jest dyskryminowana. To Polacy, którzy grali za granicą, tam nauczyli się zawodu i stawiali swoje pierwsze trenerskie kroki. Takich prezesi nie lubią. Ich nie da się oszukać, oni mają szersze spojrzenie na piłkę, znają języki, mają wymagania wobec zawodników. Przykleja im się łatkę i robi gębę. Stefan Majewski był wyśmiewany jako „doktor z laptopem". Ryszard Komornicki wrócił z Górnika do Szwajcarii, bo zawodnikom nie chciało się ciężko pracować. Tomasz Wałdoch zamienił funkcję dyrektora sportowego w Zabrzu na znacznie mniej prestiżową posadę trenera juniorów Schalke. Rafał Ulatowski dopiero teraz dostał pracę w Miedzi Legnica. Dariusz Pasieka nie ma jej wcale. Nim Jan Urban zdobył z Legią wszystkie trofea, przebijał się ze swoimi pomysłami w kilku miejscach. Zastanawiam się, gdzie jest więcej zawodowstwa: na ławkach trenerskich, czy w gabinetach właścicieli.