uż od kilku lat podczas przerwy między sezonami zespoły Premier League udają się do dalekich krajów. Najczęściej celem wyprawy są państwa azjatyckie. Ale nie tylko – w tym roku Manchester City odwiedza Republikę Południowej Afryki, a Liverpool i Manchester United zagrają m.in. w Australii. Podróże służą przygotowaniu drużyny do rozgrywek, sprawdzeniu testowanych graczy, promocji, zarobkowi. Jednak dla kibiców najważniejsze jest co innego. Ponad wszystko pragną zobaczyć swoich idoli „na żywo". Często letnie tournée jest ku temu jedyną okazją.
Czasami wizyty najlepszych europejskich drużyn są utrapieniem dla władz miast, w których stacjonują piłkarze. Tak było w piątkowy ranek w Bangkoku. Gdy zawodnicy Chelsea udawali się z lotniska do hotelu Shangri La, centrum stolicy Tajlandii zostało sparaliżowane. Z dwóch powodów. Po pierwsze, policja zamknęła część ulic, by zapewnić bezpieczeństwo „The Blues". Po drugie, tysiące kibiców wyszły powitać swoich ulubieńców. Każdy chciał zobaczyć z bliska Davida Luiza, Branislava Ivanovicia czy Johna Terry'ego. Ale to nie piłkarze wzbudzali największy entuzjazm wśród fanów. Najgłośniej skandowano nazwisko wracającego po latach na Stamford Bridge Jose Mourinho. Wśród wielu transparentów, jakie można było zobaczyć w tłumie, królowały te z podobizną portugalskiego menedżera. Jednak Chelsea pamięta o głównym celu wyprawy do Azji. Zawodnicy mają przygotować się do sezonu. W Tajlandii czeka ich pięć dni treningów. Potem zagrają pokazowy mecz z Singha All-Stars. Następnie udadzą się w dalszą podróż – do Malezji i Indonezji.
W Bangkoku przebywa również Manchester United. Powitanie, jakie na lotnisku zgotowali piłkarzom kibice, przeszło najśmielsze oczekiwania mistrzów Anglii. Ale najbardziej zaskoczyło nowego menedżera zespołu – Davida Moyesa. Szkot do tej pory pracował w Evertonie, który nie cieszy się na świecie taką popularnością jak United. Szaleństwo, jakie trener zobaczył w Tajlandii, było dla niego ogromnym przeżyciem. Wiedział, że od nowego sezonu będzie prowadził jedną z najbardziej lubianych drużyn, ale nie spodziewał się tak wielkich tłumów kibiców. Gorące powitanie nie było niczym szczególnym dla zawodników, którzy zdążyli się do tego przyzwyczaić. Ale Rio Ferdinand podkreśla, ze międzynarodowe tournée nie służy temu, aby napawać się własną sławą, ale by jak najlepiej przygotować się do nadchodzących rozgrywek i obronić tytuł.
Zaraz po opuszczeniu lotniska drużyna nie pojechała bezpośrednio do hotelu. Mimo iż Michael Carrick narzekał, że spał jedynie cztery godziny i marzy o tym, by znaleźć się w łóżku, ważniejsza była kurtuazja. David Moyes i Ryan Giggs udali się do szpitala Siriraj, by oddać hołd władcom Tajlandii. Obaj panowie złożyli kwiaty i pokłonili się przed portretami króla Bhumibola Adulyadeja i królowej Sirikit. Później sztab szkoleniowy zaczął planować treningi na najbliższy tydzień. W sobotę United zagrają mecz z tym samym zespołem, co Chelsea – Singha All-Stars. Gdy mistrzowie Anglii zakończą swoją wizytę w Bangkoku, odwiedzą jeszcze Australię, Japonię i Hong Kong.
Tournée okazało się nieszczęśliwe dla Wayne'a Rooneya. Przyszłość napastnika w United do końca nie była pewna. Dużo mówiło się o tym, że może on opuścić Old Trafford, o co sam zresztą zabiegał. Ostatecznie David Moyes przekonał go, aby został w zespole. Jednak w czasie pierwszych zajęć w Bangkoku Rooney doznał urazu uda i wrócił do domu. Prawdopodobnie czeka go ponad miesiąc przerwy.