— Korespondencja z Pasłęka
Trzy dni gry, trzy rundy od poniedziałku do środy, około 80 uczestników, w większości z niemieckiej ligi zawodowej Pro Golf Tour – przedsionka do głównych rozgrywek w Europie. Pula nagród to 30 tysięcy euro, niby niewiele jak na profesjonalny golf, ale być najlepszym w międzynarodowych otwartych mistrzostwach Polski to nieco więcej, niż może się wydawać.
Turniej wrócił do kalendarza po trzech latach przerwy, znów ma mocnych sponsorów i jest główną witryną, w której można obejrzeć siłę polskiego golfa. Z niemieckimi, holenderskimi, austriackimi i brytyjskimi zawodowcami mierzyć się będzie piętnastka Polaków: siedmiu najlepszych amatorów, pozostała ósemka to zawodowcy.
Wypada wierzyć, że nie będą tłem. Gra w Ameryce z najlepszymi juniorami świata Mateusza Gradeckiego i Adriana Meronka (to mistrz i wicemistrz Polski amatorów), doświadczenie turniejowe Maksymiliana Sałudy (profesjonalista) – reprezentacja Polski ma pewne argumenty.
Turniej w Pasłęku to rywalizacja o punkty rankingowe potrzebne w staraniach o awans do wyższych lig – European Challenge Tour i European PGA Tour. Liderami rankingu Pro Golf Tour są Bernd Ritthammer (Niemcy), Christopher Mivis (Belgia) i Florian Fritsch. Wszyscy przyjechali do Pasłęka.