Korespondencja z Barcelony
Trąbki, pałki, koszulki i peruki – gdyby nie wszechobecne bordowo – granatowe paski FC Barcelona, można by pomyśleć, że pływanie to narodowy sport Katalończyków. Na wzgórze Montjuic od rana ciągną też turyści – zorganizowana grupa Niemców w żółtych koszulkach i z flagami zatkniętymi za plecaki Areny, Brazylijczyków i Francuzów, którzy już w autobusie śpiewają: „Allez, les Bleus".
Ale to Brazylijczycy mieli we wtorek najgłośniejszy doping. Najgłośniej też śpiewali hymn podczas dekoracji medalowej Cesara Cielo Filho, który wywalczył złoto czasem 23,01, gorszym od pięciu czasów półfinałów.
Również Polacy licznie kibicują swoim. W hostelach „aficionados polacos" słyną z wczesnego wstawania – najtwardsi zrywają się o ósmej, żeby zdążyć na poranne eliminacje. Za naszymi reprezentantami ściągnęły całe fun kluby. Silna reprezentacja wrocławian przyjechała dopingować Klaudię Naziębło i Annę Dowgiert – jedynego żołnierza w grupie.
Dowgiert, która w piątek wystartuje na 50 m stylem motylkowym, propozycję z wojska dostała tuż po minimum na igrzyska olimpijskie i przygotowania do mistrzostw w Barcelonie łączyła ze szkoleniem na poligonie. – To był najcięższy czas w moim życiu. Rano wstawałam na pływalnię, a po południu na poligonie czołgałam się z karabinem w błocie. Dlatego myślę, że do startu w Barcelonie jestem przygotowana jak nigdy – opowiada ze śmiechem Dowgiert, drobna jak na pływaczkę blondynka, która przy innych delfinistkach wygląda jak pięć minut.