– Wielu polskich kibiców spodziewa się po nas zwycięstwa, ale naszym celem jest dobra zabawa. Zobaczymy, co się wydarzy – spokojnie komentuje Kubica. – Ostatni raz startowałem w ojczyźnie ponad 15 lat temu, w kartingu. Dobrze to wspominam, to były początki mojej sportowej przygody. Przez trzy lata jeździłem w Polsce, ale od 1998 roku startowałem już w Europie, w międzynarodowych zawodach.
To właśnie w Polsce Kubica stawiał pierwsze kroki za kierownicą rajdówki, jeszcze dla zabawy. W 2004 roku wziął udział w Rajdzie Barbórki Warszawskiej. W prestiżowej, kończącej sezon imprezie zajął szóstą pozycję, wyprzedzając m.in. Krzysztofa Hołowczyca. Niespełna rok później przejechał trasę Rajdu Wawelskiego za kierownicą „zerówki", czyli samochodu zamykającego trasę – bez pomiaru czasu.
Teraz przyszedł czas na poważniejszy sprawdzian w ojczyźnie, choć startowi w rundzie ME nie towarzyszy żadna presja. Celem jest po prostu zdobycie kolejnych doświadczeń.
– Łatwo zapomnieć, że rajdową jazdę zacząłem w marcu od Wysp Kanaryjskich, potem wystartowałem w mistrzostwach świata z zerowym doświadczeniem na szutrze – mówi obecny lider MŚ w kategorii WRC-2. – To normalne, że się poprawiam. Startuję w rajdach, które bardzo się od siebie różnią i dzięki temu mogę się uczyć wielu rzeczy. Tak samo będzie w Polsce: nigdy nie jeździłem na tak piaszczystych i wąskich odcinkach, z tak dużymi prędkościami. Polska runda mistrzostw Europy słynie z bardzo szybkich odcinków specjalnych, a dodatkowym utrudnieniem jest miękka nawierzchnia.
W czwartek z powodu ulewy przerwano zapoznanie z trasą jednego z odcinków. Kibice wybierający się do Mikołajek powinni wyposażyć się w kalosze, a najlepszym środkiem transportu między odcinkami będzie auto z napędem na cztery koła. Tym, którzy wystraszą się pogody i pozostaną w domach, promotor mistrzostw Europy, czyli stacja Eurosport, proponuje transmisję czterech odcinków.