A kto ma wiedzieć, jeśli nie trener? Mam wrażenie, że Rumak wie o Lechu mniej niż wtedy, kiedy zostawał jego trenerem. To młody człowiek (36 lat), na pewno na tyle inteligentny, żeby zdawać sobie sprawę ze swoich niedostatków. Jego czar, związany z młodym wiekiem i pewnością siebie, chyba przestaje działać. Lech gra słabo i przegrywa. Jest inną drużyną niż wiosną, kiedy jako jedyny długo dotrzymywał kroku Legii.
Kiedy los połączył Lecha i Żalgiris w rozgrywkach europejskich, trener Litwinów Marek Zub nie krył radości. Powiedziałem mu wtedy, by nie cieszył się za wcześnie. Zrobił mi więc wykład na temat gry Lecha i sytuacji w klubie. Wygrał w Wilnie, a na rewanż do Poznania jechał ze spokojem. Powiedział, dlaczego Żalgiris awansuje, mimo że ma słabszych piłkarzy.
Wszystko się sprawdziło. A Zub nie jest Mourinho, nie robi z siebie nie wiadomo kogo. Poddał analizie sytuację w Lechu i wśród swoich skromnych środków znalazł takie, które wystarczyły do zwycięstwa. Nie powiedział słowa na temat Rumaka. Panowie nigdy nie mieli ze sobą kontaktów, a solidarność zawodowa nie pozwalała na krytyczne uwagi. Jednak analiza, jaką przeprowadził, oraz sposoby, jakie znalazł, świadczą o tym, że decyzje Rumaka były dość przewidywalne.
Zwolnienia trenera domagano się tuż po wyeliminowaniu Lecha przez Żalgiris, a teraz, po porażce z Pogonią w Poznaniu, dyskusje o sensie jego dalszej pracy w Lechu wróciły. Jeśli zostanie, Lech będzie grał jak dotychczas – raz lepiej, raz gorzej. Tyle że ambicje w Poznaniu są większe. Tam nie może przyjść byle jaki trener. Jeśli Lech ma kogoś odpowiedniego – niech go zatrudni. Jeśli nie, zmiana dla zmiany nie ma sensu. Ale w dzisiejszym futbolu, przy presji wszystkich na wszystkich, właściciele klubów nie mają czasu. Zwalniają, nie zastanawiając się co dalej.