Kliczko postawi na szali cztery mistrzowskie pasy wagi ciężkiej i zarobi ponad 17 mln dolarów. Powietkin może liczyć na prawie sześć milionów. Arena Olimpijska mieszcząca 35 tysięcy widzów będzie pełna – zapewniają organizatorzy.
Na taki pojedynek czekano w Moskwie od dawna. Kilka lat temu liczono, że dojdzie do walki Witalija Kliczki z Nikołajem Wałujewem, gdy Rosjanin był jeszcze mistrzem organizacji WBA, ale negocjacje utknęły w martwym punkcie. Dziś Wałujew wierzy w sukces Powietkina. – Ale Sasza musi bić seriami. Jeśli potrafi skrócić dystans i znaleźć się blisko Władymira, to da sobie radę.
Inny z przyjaciół Powietkina, Fiodor Jemieljanienko, jeszcze nie tak dawno król MMA w wadze ciężkiej, ma nadzieję, że mistrz olimpijski z Aten wygra, ale nie chce typować wyniku. Za to Denis Lebiediew, były mistrz wagi junior ciężkiej, nie ma wątpliwości: – Sasza go znokautuje, najpóźniej do 8 rundy.
– Nie, to Władymir wygra przed czasem – twierdzi natomiast były rywal Witalija Kliczki Brytyjczyk Dereck Chisora, który ponoć ma być wykorzystany przez obóz Rosjanina do wyprowadzenia młodszego z braci z równowagi. Pojawiły się informacje, że to on będzie sprawdzał rękawice Władymira przed walką, ale zaprzecza temu Andriej Riabiński, wiceprzewodniczący Rosyjskiej Federacji Boksu Zawodowego. Menedżer Kliczków, Niemiec Bernd Boente, też stawia sprawę jasno: – Nie dopuścimy Chisory do szatni Władymira.
Takich dziwnych informacji, podbijających emocje i wprowadzających nerwową atmosferę będzie przed sobotnim pojedynkiem coraz więcej, ale obaj pięściarze nie zamierzają w tym cyrku uczestniczyć. Powietkin mówi: – Nie obiecam wam, że znokautuję Kliczkę, ale gdy wyjdziemy do ringu, przemówią moje pięści.