Emocje trwały niemal przez dwie pełne rundy. Jędrzejczyk i Peter Bronson pierwszego dnia jako jedyni zagrali na par, drugiego ich walka była jeszcze bardziej ciekawa, bo prowadził raz jeden, raz drugi, wreszcie na 15. dołku Mateusz zdobył birdie, gdy jego rywal zaliczył double bogey'a. Taki wynik od razu oznaczał trzy punkty przewagi – na trzy dołki przed końcem. Bronson był w stanie zmniejszyć tę przewagę o jeden punkt, ale na sukces lub chociaż na dogrywkę, było za późno.
– Moim najmocniejszym atutem było to, że się nie poddawałem. Zacząłem dość słabo — bogey, bogey, ale stwierdziłem, że jest jeszcze dużo dołków do końca i trzymałem poziom. Miałem więcej pecha niż dzień wcześniej. Na dołkach nr 1 i 18 moja piłka wylądowała za drzewem i stąd dwa uderzenia więcej od normy – mówił zwycięzca, który za sukces otrzymał czek na 6500 zł.
Mateusz Jędrzejczyk wygrał w tym roku drugi turniej krajowy. W dwóch innych walczył w dogrywkach, więc ocena sezonu nie mogła być zła. – Jestem bardzo zadowolony. Oczywiście, zawsze mogło być lepiej, ale tym razem wyniki wyszły nawet ponad plan. Sporo trenowałem, dużo rozmawiałam z moim guru Nickiem Lane'em. Widać praca i te rozmowy dały owoce – podsumował.
Może ta ocena będzie jeszcze lepsza, jeśli Polakowi uda się przejść kolejny etap kwalifikacji do cyklu European PGA Tour. Pierwszy – czyli First Stage European Qualifying School, w końcu września na portugalskim polu klubu Ribagolfe niedaleko Lizbony – przeszedł pomyślnie, choć z nerwami. Po rundach 75, 78 i 71 uderzeń znajdował się poza grupą, która zdobywała awans (granicą było 24. miejsce), ale finisz miał doskonały – 68 uderzeń (m. in. eagle na dołku nr 12) i dzielone 22. miejsce.
W rezultacie ma pewność startu od 2 do 5 listopada w Las Colinas Golf & Country Club niedaleko Alicante w drugim etapie rywalizacji. Jest pierwszym polskim golfistą, który dotarł tak wysoko. Jeśli przejdzie i ten etap, to od 10 listopada będzie walczyć w wielkim finale o kartę European Tour na polu PGA Catalunya Resort pod Gironą.